„Projekt unijny” – to brzmi dumnie. A poza tym od dawna udaję, że pielęgnuję w sobie poczucie wolności, czemu więc nie rzucić wszystkiego z dnia na dzień i nie pojechać na tydzień na Bałkany? Właściwie, czemu nie? Przecież to piękna część świata, o której tak mało wiem(y?).
Więc rzuciłam. No i się dowiedziałam. W kilku słowach? Moje doświadczenia oscylują gdzieś między udziałem w programie „Europa da się lubić”, a filmem dokumentalnym „Borat”. Zgubiły mnie doświadczenia z wcześniejszych podróży na prawą stronę mapy i przekonanie, że życie lubi zaskakiwać, a to, co wąsko horyzontalnym mieszczuchom wydaje się takie „wschodnie”, może być całkiem sexy.
Po pierwsze– integracja to piękna sprawa. Pod warunkiem, że lubicie pić wysokoprocentowy alkohol przy dźwiękach disco polo i oparach dymu tytoniowego. Dym tytoniowy jest jednym z ważniejszych elementów kultury bałkańskiej. Występuje głównie… wszędzie. Bardzo ważny jest też szacunek. Zwłaszcza wobec kobiet. Kobiety o tym wiedzą i dlatego mało mówią (ich zdanie jest zbyt cenne, żeby tak beztrosko nim szastać). Wyglądają zawsze szałowo, mają eyelinery z Londynu i torebki z nadgryzionym jabłkiem, które jak każda Europejka wie, są symbolem ponadprzeciętnego luksusu. No i ta przyroda! Strumyki na Bałkanach są tak czyste, że można się w nich przeglądać!
Przejrzałam się i zobaczyłam martwego kota na dnie… To było akurat wtedy, kiedy kierowca pięćdziesięcioletniego autobusu zatrzymał się, żeby ominąć dziurę w drodze, wielkości drogi, albo porozmawiać ze znajomym, który akurat w tej dziurze wypasał swoją krowę. Architektura też urzeka. Niektóre miasta tak szybko się rozwijają, że właściciele nieruchomości decydują się na wybudowanie tzw. „piętra plus” – czyli piętra bez dachu, na którym umieszczają flagę narodową, na znak wiary w lepsze czasy.
To nie jest śmieszne. To jest niecałe tysiąc pięćset kilometrów stąd. A zaraz obok Węgry ze swoją polityką zmierzającą w wątpliwie słusznym kierunku i Chorwacja, gdzie najlepiej rozwinięta gałąź gospodarki to seksturystyka. Rumunia wypada na tle sąsiadów niczym sweter od Dorothy Perkins wygrzebany second handzie.
Czym jest dzisiaj Europa, jeśli na jednym jej końcu sprzedaje się akcyzowaną marihuanę z nutką czekolady, a na drugim stoją stragany z podpaskami, bez opakowań, na sztuki, tanio? Na pewno nie wspólnotą wartości i dóbr. Czym byłaby Polska, gdyby nie Unia Europejska? Możliwe, że nie byłaby tym samym krajem, do którego wracam z wdzięcznością i tęsknotą, zaskoczona na nowo jego nowoczesnością i standardami sanitarnymi. To w końcu stąd wyniosłam szacunek do praw człowieka, przepisów ruchu drogowego i wyobrażenie, ze toaleta to zamykane pomieszczenie z sedesem i papierem toaletowym. Taka się teraz czuję europejska…
Justyna Blanka Dzikowska