…po fatalnej dwójce. Kiedy ogląda się takie filmy, czasem nie sposób zrozumieć, że za te dwie produkcje odpowiedzialna jest praktycznie ta sama ekipa realizacyjna. Jak to możliwe, że to co w dwójce było fałszywe i irytujące, tutaj nagle jest w stanie wywołać wzruszenie lub uśmiech na twarzy? Nie wiem, ale za to właśnie kino kocham. Za takie niespodzianki.
Bo Planeta Singli 3 rzeczywiście takową jest. Ciężko ją zakwalifikować jako komedia romantyczna. Od pierwszej części ta seria przeszła solidną ewolucję, w stronę komediodramatu obyczajowego. Jako taki, Planeta Singli 3 sprawdza się znakomicie, z kilku powodów. Pierwszym niech będą historie, które zaskakująco prawdziwie wybrzmiewają na ekranie, dodatkowo wywołując całkiem realne emocje. Ja łatwo płaczę na filmach, ale jednak trzeba mnie do tego zmusić czymś prawdziwym. Fałsz wyczuwam na kilometr. Tutaj, szczególnie w przypadku wątków matek głównych bohaterów, zagranych wyśmienicie przez Danutę Stenkę i Marię Pakulnis, tego fałszu nie wychwyciłem. Olbrzymia w tym zasługa aktorek, które chciałoby się oglądać w kinie częściej, szczególnie Pakulnis rozmieniającą talent na drobne w Pierwszej miłości (ona tam jeszcze gra, prawda?).
Drugim powodem sukcesu trzeciej Planety singli jest casting. I myślę tu zarówno o starych wygach serii, którzy nagle przypomnieli sobie, że umieją grać, jak i o tych, którzy w Planecie pojawiają się po raz pierwszy (poza Pakulnis, w komediowej roli bryluje ponownie Anna Smołowik, a i Borys Szyc po Zimnej wojnie jakoś przestał irytować). Jedynym wyjątkiem jest tu Bogusław Linda – o tym, że jego wątek (i kreacja) będzie żenujący wiemy od momentu, kiedy niczym Jacek Soplica lub Petroniusz z Quo Vadis mówi do Macieja Stuhra „Witaj synu!”. Jednak reszta obsady i dobre przepracowanie słabości drugiej części (trzeci argument, dlaczego trójka jest tak dobra) pozwalają o nim zapomnieć.
Na Planecie Singli 3 bawiłem się świetnie, trochę popłakałem, więcej się pośmiałem – niewiele więcej wymagam od dobrego kina rozrywkowego. Może poza bardziej ścisłym podejściem do montażu, bo naprawdę niektóre dialogi należało wyciąć. Ale wybaczam i to, bo Sam Akina i Michał Chaciński przypomnieli kinu o Marii Pakulnis. Pani Mario, proszę pozostać z nami dłużej!
ocena: 7/10