Ludzi poruszają dziwne, nietypowe, a nawet nieoczywiste wydarzenia. Często sięgamy po te solidne wrażenia, nawet gdy czasami nie dotyczą nas bezpośrednio. Społeczny paraliż jest czymś kuriozalnie pożądanym. Lubimy, gdy wprowadzane są stany wyjątkowe. Morderstwa, kradzieże czy osiedlowe rabunki wyzwalają potężne emocje w najczystszej postaci. Mieszają adrenalinę ze strachem. Choć głęboko czujemy, że nie jest to coś, co do końca z nami rezonuje, to pociąga nas z niewiadomych względów.
Od czterech sezonów przekonuję się, że emocjonalna rozróba serwowana przez twórcę Domu z papieru, Álexa Pinę jest moim guilty pleasure. Od 2017 roku serial nadawany przez Netflix odniósł wielki sukces. Pociągnął za sobą rzesze fanów z całego świata. Czy kolejna odsłona jest równie dobra co pozostałe?
Każdy poprzedni sezon to tzw. sielanka w porównaniu do tego, co przedstawia nam czwarty segment. Akcja rozgrywa się w Banku Hiszpanii, gdzie banda „przestępców” przetapia złoto, walcząc w imieniu sprawiedliwości wobec społeczności swojego kraju. Już wcześniej przekonałam się, że napady wszechczasów to specjalność Profesora. Kieruje nimi spokojnie i rozważnie, zawsze jednak w swoim stylu. Jego bezczelność i stonowana dyplomacja nadają niepowtarzalnego uroku każdej scenie, w której sięga po telefon do jednej/jednego z wyżej postawionych śledczych.
Niestabilność akcji polega na mnogości jej zwrotów. Ten sezon nie pozostawia za dużo momentów na oddech, a oglądając go ciągiem można nabawić się zadyszki. Nie potrafię umiejscowić tego fabularnego multum po stronie zalet bądź wad. Jest to pewnego rodzaju „przebodźcowanie”, nie wprowadzające jednak efektu chaosu. Kiedy odczułam wrażenie uporządkowania i w końcu sięgnęłam po szklankę z wodą, okazało się, że skończył się ostatni odcinek, pozostawiający zapewne każdego widza pod wielkim znakiem zapytania.
Myślę, że istotnym spostrzeżeniem jest fakt o poczuciu bliskiej więzi z bohaterami. Na początku swojej recenzji nazwałam ich „przestępcami”, co zupełnie nie rezonuje z tym, jak ich odbieram. Banda Domu z papieru to ludzie, którzy dźwigają na swoich barkach wielki ciężar doświadczeń i błędów, jakich dopuścili się w przeszłości. Mimo przewinień, które społecznie często takich ludzi wykluczają, oni trwają jako niczym nie różniące się jednostki ode mnie czy innych. Cel, jaki widzą w przetopieniu złota, to nie tylko chęć opływania we wszystkie bogactwa świata, ale możliwość wyzwolenia się, rozpoczęcia nowego życia, naprawy tego, co zniszczyli w przeszłości. Właśnie to stanowi o mojej wiernej oglądalności gangu Profesora.
Dom z papieru to z pewnością serial dla ludzi o mocnych nerwach. Jest to również produkcja pokazująca, że wykluczeni społecznie nie składają się tylko z permanentnie zepsutych robotów, lecz prawdziwych ludzi. Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że cel uświęca środki, bo na pewno o to im chodzi.