Najbezpieczniej wybrać się na seans z „czystą” głową – bez żadnych oczekiwań, które kreowałyby błędną wizję mającej nas czekać projekcji. Trudno jednak po przeczytaniu opisu produkcji wyzbyć się pewnych założeń i tak „Najczystszy jest popiół” w katalogu jawił się niezwykle intrygująco zwłaszcza z uwagi na próbę połączenia kilku gatunków filmowych. Wróżyło to wciągającą historię utrzymującą uwagę widza od pierwszych scen, aż do samego końca. A wspomnieć trzeba, że Zhangke Jia, nazwisko znane, szanowne i nagradzane, zafundował odbiorcy naprawdę długą podróż.
Niestety, „Najczystszy jest popiół” rozpoczyna się dość ospale – a wręcz można nabrać wątpliwości, czy ukazywane kadry do czegokolwiek mają doprowadzić. Nie zaprzeczam, że jest kilka scen, które umiejętnie budują napięcie, wciągając nas w środek wydarzeń, jednak, ogólnie oceniając produkcję, należy nastawić się na stonowany seans, który ciężko nazwać kinem gangsterskim. Zhangke Jia owszem czerpie z gatunku, odwołuje się również do niego mniej lub bardziej bezpośrednio, jednak główni bohaterowie pozostają zupełnie bez wyrazu, przypominając raczej lekko zarysowane szkice niż pełnowymiarowe postacie. W momencie gdy już mamy wrażenie, że akcja zawiąże się, a główna bohaterka będzie zmuszona podjąć jakieś decyzje, całość na nowo popada w nieznośny marazm, który nuży na tyle, że nawet atak UFO tego nie zmieni.
„Najczystszy jest popiół” opowiada historię miłosną osadzoną w gangsterskim (choć bardziej rzeczywiście gangsterskim niż filmowo) światku. W zakresie wątku romantycznego, to główni bohaterowie sami sobie stwarzają bariery, nie pozwalając zaznać sobie chwili szczęścia. Pojawia się również odwołanie do lojalności w stosunku do mafii oraz sile poświęcenia, jednak wszystko to zatraca się z uwagi na – mówiąc wprost – nieciekawe portrety psychologiczne postaci.
Obraz chińskiego reżysera pomimo pięknych ujęć krajobrazu – krajobrazu, który bez ograniczeń ukazuje widoki urzekającej, ale również i niedoskonałej prowincji – nie są w stanie przysłonić braku ogólnej koncepcji narracyjnej. Ciekawym za to aspektem okazuje się być muzyka: zaskakująco wyrazista , wręcz momentami przysłaniają warstwę wizualną.
Koniec końców pomieszanie kilku gatunków filmowych doprowadziło do stworzenia nieszczególnie wciągającej hybrydy, którą, owszem – momentami ogląda się z zachwytem, ale przez większość seansu widz próbuje ustalić, dlaczego bohaterowie postępują w ten, a nie w inny sposób. Filmowi „Najczystszy jest popiół” brakuje charakteru, co skutkuje poczuciem niedosytu po projekcji oraz względnie szybkim popuszczeniem obrazu w niepamięć.