„Polegaj na mnie” Andrew Haigha to pozornie spokojny film coming-fo-age, który z każdą minutą skręca w stronę coraz bardziej odjechanej i nieprawdopodobnej historii rodem z kina drogi. Charley (Charlie Plummer) to chłopak wychowywany przez samotnego ojca Raya (Travis Fimmel). Jakoś sobie radzą, choć główny bohater większość czasu spędza samotnie oglądając telewizję albo biegając bez celu po okolicy. Jego rodzic jest bardziej skupiony na romansie z zamężną sekretarką z pracy, niż na dbaniu o dobro syna. Ray nosi pas, który zapełniony jest rysunkami – każdy z nich symbolizuje pół roku spędzone w jednym miejscu. Widz szybko domyśla się więc, że w tej niepełnej rodzinie brakuje stabilizacji. Charley znajduje substytut nieobecnej ojcowskiej figury w Delu (Steve Buscemi), dosyć podejrzanym hodowcy koni wyścigowych.
Wydawać by się mogło, że Haigh będzie szedł po dosyć sztampowej linii scenariuszowej, w której to właśnie Del byłby odpowiedzią na wszystkiego problemy Charleya. Jednak zamiast takiej cukierkowo-romantycznej wersji otrzymujemy dużo bardziej ponury, spaczony machlojami, nałogami i niespełnionymi marzeniami świat. „Polegaj na mnie” mniej więcej w połowie zamienia się więc z kina familijnego w obraz niemal wyjęty z filmografii braci Dardenne. Protagonista przez cały film szuka kogoś na kim, zgodnie z tytułem, mógłby polegać.
Reżyser jest świetny w stosowaniu stale tej samej sztuczki, która zawsze okazuje się działać emocjonalnie – każda z postaci napotkanych przez Charleya tylko pozornie jest tym, czego on potrzebuje. Ludzie poznani po drodze głównego bohatera, choć chcą być pomocni, szybko zamieniają się w płotki, które musi on po prostu przeskoczyć na drodze do swojego celu. Jest to tak przekonujące, ponieważ twórca „45 lat” bardzo sprawnie zderza chłopięcą niewinność z szorstkością świata, do którego zostaje on rzucony. Również dzięki subtelnej (może lekko niezręcznej) grze Charliego Plummera łatwo jest zainwestować swoje emocje w „Polegaj na mnie”.
Choć Haigh odważnie miesza w scenariuszowym losie Charleya, pewne ruchy fabularne wydają się słabo umotywowane. Reżyser mógłby zdecydować się na mniej sensacyjną drugą część filmu, ponieważ wydaje się ona trochę wymuszona. Protagonista ucieka przed policją, wkracza na przestępczą ścieżkę, i mocno sam sobie komplikuje los, choć z początku wydaje się być łebskim gościem.
Brytyjski reżyser w ciekawy sposób oddaje wizualnie świat Charleya. Poznajemy go, gdy ten w ciasnym mieszkaniu jest niejako intruzem we własnym domu. Podkreślają to bliskie ujęcia, dodające uczucia klaustrofobii. Z czasem iluzja wolności sugerowana jest przez generalne plany, nieprzypadkowo chyba ewokujące „Badlands” Mallicka. Z resztą skojarzenie z tym filmem może dodawać sporo do zrozumienia „Polegaj na mnie”. Oba filmy opowiadają przecież o młodych ludziach, którzy na drodze do znalezienia poczucia niezależności gotowi są zrobić naprawdę wiele.
Ocena: 7/10