Musimy porozmawiać o umieraniu – mówi Matthias Glasner swoim najnowszym filmem zatytułowanym „Sterben”, czyli dosłownie umieranie. Temat wielowymiarowy: umrzeć można ze starości, na skutek choroby, wypadku czy samobójstwa. Każda śmierć jest inna, jej okoliczności odmienna, ale skutek pozostaje ten sam. Żadnej z nich jednak nie sposób ocenić. Jak wypada „Sterben” na tyle innych tytułów z sekcji konkursowej?
Glasner snuje swoje rozważania przez trzy godzinny, dzieląc fabułę na części. Pozwala nam to lepiej poznać bohaterów, ich motywację, lęki i marzenia. Wszystkie historie splatają się ze sobą, tworząc jednorodny obraz wzajemnego niezrozumienia i samotności. Poznajemy poszczególnych członków rodziny i ich zmagania z codziennością – Tom próbuje doprowadzić do premiery koncert symfoniczny, Ellen szuka szczęścia w życiu zwykle za pomocą alkoholu, a ich matka Lissy opiekuje się schorowanym mężem, który wymaga stałej opieki.
Jeśli myślicie jednak, że film „Sterben” to wyłącznie dramat, jesteście w błędzie. Matthias Glasner funduje nam sporą dawkę dobrego, sytuacyjnego humoru, który potrafi rozładować najbardziej emocjonalne sceny. To w punkt wyważone balansowanie pomiędzy smutkiem a radością, ironią a szczerością, co świetnie napędza historię. „Sterben” został starannie przemyślany pod kątem fabuły – punkty kulminacyjne mamy rozłożone w kilku miejscach, co stale buduje napięcie i utrzymuje uwagę pomimo długiego seansu.
Kiedy oglądałam film Glasnera, miałam dwa filmowe skojarzenia: pierwszym z nich był „Toni Erdmann”, bowiem także „Sterben” potrafił w niebywały lekki sposób opowiadać o kwestiach trudnych i niewdzięcznych. Drugim z nich jest sposób prowadzenia narracji zbliżony do „Trójkąta smutku” – jako podjęcia tematyki na pozór banalnej, wciąż jednak możliwej do ogrywania na nietypowe sposoby.
Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, Glasner daje nam cień szansy, że wszystko – pomimo śmierci, a może koegzystując z nią, można jeszcze poukładać, choć może nie tak jakbyśmy chcieli. NIektórych relacji i uczuć nie da się uratować i należy pozostawić je za sobą, budując nowe mosty. „Sterben” okazał się być długim, ale satysfakcjonującym seansem, który może być mocnym kandydatem do nagrody głównej.