“Siedem lat w Tybecie” przedstawia historię młodego olimpijczyka – Austriaka, Heinricha Harrera, który pod wpływem narodowej obsesji na punkcie zdobycia Nanga Parbat, zostawia ciężarną żonę i podejmuje się próby wejścia na himalajski szczyt. Niepowodzenie wyprawy, konflikt wojenny między III Rzeszą (która dokonała Anschlussu Austrii) a m.in. Imperium Brytyjskim (a więc również Indiami Brytyjskimi), doprowadzający do zatrzymania himalaistów w górach i osadzenia ich w obozie jako jeńców wojennych, oraz szereg niepowodzeń związanych z ucieczkami, potem z dotarciem poza granice Indii Brytyjskich, doprowadza głównego bohatera oraz kierownika wyprawy, Petera Aufschnaitera, do najświętszego miasta Tybetu – siedziby przyszłego XIV Dalajlamy.
Pod względem realizacyjnym “Siedem lat w Tybecie” zachwyca. Świetna muzyka stopniowo budująca napięcie oraz plany totalne i ogólne przedstawiające Tybet oraz potęgę gór nadają całemu filmowi niepowtarzalnego klimatu melancholii i zadumy, wywołując u widza poczucie faktycznej izolacji od problemów świata niejako zewnętrznego. Surowy klimat panujący na kontynencie azjatyckim z biegiem fabuły zostaje ocieplony przez zachodzące na ekranie zmiany w głównym bohaterze oraz łączące go z Tybetem relacje.
Minęło przeszło dwadzieścia lat od premiery dzieła Jeana-Jacquesa Annaud, bazującego na autobiograficznej książce Harrera, i prawie osiemdziesiąt lat od zdarzeń przedstawionych w wersji filmowej, a mimo minionych dekad treści niesione przez film nadają historii uniwersalnego charakteru. Współcześnie ludzie dorastający w świecie opanowanym przez mass media, w świecie migających świateł i barwnych obrazów, hałasu, tłoku i poczucia anonimowości, zagłębiają się bardziej niż kiedykolwiek w historie dotyczące poszukiwania własnego “ja”. Kim jestem? Dokąd zmierzam? W jaki sposób mam odnaleźć upragnione szczęście? – choć brzmi to tak banalnie, tak poetycko i zwyczajnie zarazem, te wątpliwości towarzyszą ludziom na każdym kroku, na każdym etapie życia.
Wydarzenia sprzed dotarcia Harrera i Aufschnaitera do Lhasy ukazują Heinricha jako człowieka przepełnionego znużeniem, oschłością, zmagającego się z wewnętrzną złością, dla którego góry okazują się być ucieczką od niechcianego dziecka i małżeńskich problemów. Zuchwały i niecierpliwy, polegający w głównej mierze na sobie, uważający się za niezależnego i samowystarczalnego bohater, jak przyznaje sam przed sobą, czuje się jednak zagubiony i rozkojarzony. Pogłębiające się podczas wspinaczki poczucie samotności doprowadza do zmiany uczuć, które mimo wcześniejszego stosunku do syna, musiały być w nim głęboko ukryte. Himalaista wciąż myśli o nowonarodzonym dziecku, pisze o nim w swoim dzienniku i choć nie miał szansy go zobaczyć, po prostu za nim tęskni. W momencie kiedy pobyt na obcym kontynencie nie jest już dobrowolnym wyborem bohatera, a staje się uzależnionym od sytuacji politycznej przymusem, tęsknota nasila się, a dążenie do szczęścia, spokoju i harmonii stają się główną osią filmu. Trafiwszy do Lhasy, Heinrich poznaje przyszłego przywódcę duchownego i politycznego Tybetu oraz doznaje duchowej odnowy – zmienia się jego system wartości i podejście do poszanowania obcej kultury. W młodym Dalajlamie odnajduje przyjaciela, ucznia i zarazem mistrza.
Opowiedziana w dziele historia dotyczy przede wszystkim postaci Heinricha, jednak wielowątkowość relacji Harrera z synem, z żoną, z mieszkańcami i władzą Tybetu, aż w końcu z Dalajlamą, oraz ich wyjątkowość każą wysnuć wnioski o złożoności problematyki w filmie. Choć na pierwszy plan wysuwa się oczywiście poszukiwanie sensu życia i moralne odrodzenie się, przemiana wewnętrzna bohatera, to w tle ukazane zostaje zderzenie kultury zachodniej z kulturą Wschodu, wynikające z obecności Austriaków w odizolowanym Tybecie, gdzie ludzie “wierzą, że im trudniejsza podróż, tym głębsze oczyszczenie”. Ludność lokalna zostaje przedstawiona jako społeczeństwo miłujące się w tradycji i spokoju. Podczas gdy ludzie cywilizacji zachodniej doceniają pierwszego, oni podziwiają tego, kto wyrzeka się siebie. Niezwykła relacja między Hallerem a przyszłym Dalajlamą, w której nie do końca wiadomo, kto dla kogo jest mistrzem, polega właśnie na wzajemnym nauczaniu wartości, kultury i mentalności obydwu cywilizacji.
Puentę filmu stanowią wypowiedziane przez młodego Dalajlamę słowa: “Niech wszyscy podróżujący znajdą szczęście tam, dokąd się udadzą”. Kręta droga prowadząca głównego bohatera do odnalezienia tego, co jest dla niego najważniejsze, wiodła od nieudanego życia rodzinnego do relacji z synem przez Tybet. To uduchowione miejsce jawi się jako brama, przez którą Harrer musi przejść, aby jego życie mogło wkroczyć na nowe tory. Ostatnie sceny ukazują to, czego od zawsze szukał i do czego nieświadomie dążył Heinrich. Nie bycie celebrytą i medalistą olimpijskim, nie uduchowione życie u boku Dalajlamy, ale wspinaczka górska z synem u boku. Na pytanie, dlaczego himalaista lubi wspinaczkę, zadane jeszcze podczas pobytu w Azji, ten odpowiada: “Lubię absolutną prostotę (…). Umysł jest jasny i skupiony (…). Wypełnia cię głęboka, potężna obecność życia”. Dzieło Annaud zmierzało właśnie do tego, aby uświadomić widzowi, że szczęście wcale nie musi polegać na sławie, posiadaniu pieniądzy czy udanego życia rodzinnego. Szczęście, w zależności od priorytetów i wyznawanych wartości, może dotyczyć choćby jednej relacji, która da nam poczucie spełnienia.