20.07, drugi dzień festiwalu, 5 filmów za mną, 3 z nich mocniej zwracające uwagę – dwa do polecenia, jeden do przestrzeżenia. Filmem do bezwzględnego polecenia jest świetny, brytyjski mockument (fałszywy dokument) „Zabawa w wojnę” wyprodukowany w 1965 roku przez BBC. Najstarszy to film z sekcji mockumentów i trudno będzie go wyprzedzić pod względem jakości, co zauważyła nawet Akademia Filmowa przyznając mu Oskara. Film w sposób niesłychanie realistyczny prezentuje wizję ataku nuklearnego Związku Radzieckiego na Wielką Brytanię opatrzoną dziwnymi, oderwanymi od rzeczywistości (oczywiście zgodnie z zamierzeniem twórców) komentarzami ekspertów, biskupów, pracowników administracji. Realizm, dbałość o szczegóły jest w tym obrazie na tak niesłychanym poziomie, że będąc w kinie przez długą część seansu miałem wrażenie, iż ktoś zapomniał na lekcjach historii opowiedzieć o tym jakże znaczącym wydarzeniu w dziejach świata jakim był wybuch wojny jądrowej w latach 60. Niesamowite wrażenie i pełna satysfakcja! Druga rekomendacja, choć z zastrzeżeniem dla widzów nieznoszących zbyt intensywnego dźwięku muzyki, idzie w stronę „Legend Kaspara Hausera”. Dziwny to film, ale jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przybrana przez reżysera filmu Davide Manulego konwencja technowesternu nie przypadnie na pewno wszystkim widzom do gustu. Piszący to sam nie jest fanem tego typu gatunkowych dziwadeł, jednak w „Kasparze Hauserze” zagrało, mimo początkowego sceptycyzmu. Pomogła konsekwencja w przekazywaniu swojej wizji, świetne zdjęcia, mocno zaraźliwa muzyka, totalny surrealizm graniczący z brakiem scenariusza i genialna, podwójna rola Vincenta Gallo. Kilka dialogów, nie tylko w jego wykonaniu, z nie nieśmiertelnym „Yeah!” – perełka! Z kolei film na który odradzam pójście, choć chyba należałoby tutaj powiedzieć zabraniam pójść, to „Rewolucje” – cykl kilkunastu (bodaj 11, ale czy to ważne?) etiud luźno związanych z temat rewolucji meksykańskiej. Cytując za katalogiem festiwalowym ma być to „prezent z okazji jej rocznicy”. Bardzo dziękuję za takie prezenty. Z ukazanych nowelek żadna, podkreślam żadna, nie jest ani trochę związana z tematem. Co gorsza jednak większość jest wręcz niemożliwa do oglądania. Na każdym polu katastrofa! A co najbardziej paradoksalne najgorszą etiudą „pochwalić się” może nie kto inny, jak bohater retrospektywy na tegorocznym festiwalu – Carlos Reygadas. Poza tym obejrzałem jeszcze solidny, ale nie pozostający długo w pamięci, dokument Orsona Wellesa „F jak fałszerstwo”, popis głównie jego montażowej sprawności, mniej tematycznej konsekwencji, oraz „Continuity” mojego ukochanego Phillipe’a Mory, który niestety tym razem zawiódł brakiem inwencji w tworzeniu ciekawych żartów. Mimo to pozostaje jednak jednym z najbardziej inteligentnych twórców jakich lubię i cenię. Oceny (włączając w to wczorajsze „Bestie z południowych krain”): Bestie w południowych krain – 9.5/10 F jak Fałszerstwo – 6/10 Zabawa w wojnę – 9/10 Rewolucja – 2/10 (za panią bez zębów i świetne slow-motion Rodrigo Garcii) Continuity – 5.5/10 Legenda Kaspara Hausera – 7,5/10 Maciej Stasierski