21.07, dzień trzeci, trzy filmy, wszystkie udane w tym jeden szczególny! Rozpocząłem od dokumentu z konkursu filmów o sztuce „Pokój 237”. Film ten stara się być rozłożeniem na czynniki pierwsze słynnego „Lśnienia” Stanleya Kubricka. Warto potraktować go raczej jako zabawę konwencją, zgrywę, ciekawostkę. Wtedy będzie można się na nim bardzo solidnie pośmiać i dobrze pobawić słuchając chwilami naprawdę idiotycznych teorii o tym jakoby Kubrick starał się w filmie przekazać metaforę eksterminacji Indian czy Holokaustu, czy też w końcu zrobił „Lśnienie”, aby móc zapomnieć o swoim bardzo daleko idącym udziale w mistyfikacji lądowania na Księżycu Apollo 11. Brzmi wręcz paradnie, ale wydaje się, że niektórzy mówiący to ludzie, szczerze wierzyli w swojej wybujałe fantazje. Jeśli nie potraktuje się ich poważnie, to gwarantuję udany seans. Drugim filmem, jeszcze bardziej udanym okazała się kanadyjska komedia „Wrong”. Sprawa jest taka: mężczyzna nie może odnaleźć swojego ukochanego psa. Aby zapomnieć o zgubie dzwoni do nowopowstałej pizzerii, czym wzbudza seksualne pożądanie przyjmującej zamówienie kelnerki. Idzie też do pracy, w biurze której bez przerwy pada deszcz (!), a z której został zwolniony 3 miesiące temu. W końcu spotyka niejakiego pana Changa (w tej roli rozbrajający William Fitchner), który może stać się przyczynkiem do rozwiązania zagadki zniknięcia psa. Film oparty jest na absurdalnych humorze sytuacyjnym i słownym. Z pozoru normalna sytuacja wywołuje salwy śmiechu. Co najważniejsze w komedii właściwie nie ma w niej momentów, gdy śmiać się nie można. Solidna, bardzo surrealistyczna rzecz, duża satysfakcja. Perełka na koniec – „Miłość” Michaela Haneke, zwycięzca Złotej Palmy w Cannes z tego roku. Film to absolutnie doskonały, dużymi chwilami wręcz genialny. Haneke wziął na siebie ciężar bardzo trudnego tematu i podołał. Jeśli widz męczący się niemiłosiernie podczas tego seansu (nie jednak ze względu na słabą jakość produkcji) też podoła, jego trud będzie wynagrodzony. Obejrzy bowiem jeden z najlepszych filmów europejskich ostatnich kilku lat – przeszywający do szpiku kości dramat o rodzinie, która staję przed próbą wydawać by się mogło niemożliwą do przezwyciężenia, nieuleczalną chorobą jednego z jej członków (w tym przypadku żony). Haneke nie daje nadziei, nie upiększa obrazu na siłę. Pokazuje jednak, że miłość dwojga ludzi jest tak silna, że nawet dzieląca ich po wylewie żony przepaść intelektualna jest w stanie pozwolić im chociaż godnie się ze sobą pożegnać. „Miłość” to właśnie film o godnym umieraniu, silny głos Haneke w tej bardzo istotnej kwestii. To w końcu też z punktu widzenia czystego rzemiosła dramat o niesamowitej sile rażenia, rozpisany na dwie bardzo trudne role, które w sposób powalający na kolana odrywają weterani francuskiego kina – Jean-Louis Trintignant i Emmanuelle Riva. Koncert gry aktorskiej, do którego cegiełkę dokłada także znakomita Isabelle Huppert. Rewelacyjny film! „Pokój 237” – 7/10 „Wrong” – 8/10 „Miłość” – 10/10 Maciej Stasierski