A jednak tej ciężkiej nocy, z minuty na minutę, suche trawy wzgórza zaroiły się od ludzi, którzy tańczyli, spacerowali i kąpali się w basenie, zupełnie jak wczasowicze, bywalcy Teques albo Marienbadu. – Wynalazek Morela, Adolfo Bioy Casares
Ciężka to była zaiste noc po pierwszym seansie ’Zeszłego roku w Marienbadzie’ Alaina Resnais, którego dane mi było doświadczyć w sali kinowej Szkoły Filmowej w Łodzi. Z minuty na minutę niesamowite myśli zaroiły się w mojej głowie, interpretacja goniła interpretację, a obrazy autorstwa Sachy Vierny zaczęły mi się plątać z malarskimi osiągnięciami surrealisty Paula Delvaux. Pamięć zaczęła płatać figle i mieszać ze sobą wspomnienia każdego utworu literackiego i audiowizualnego z gatunku science-fiction, które niewątpliwe mogły szukać inspiracji we francuskim arcydziele kinematografii z 1961 roku. Pamięć per se zdaje się z resztą być powracającym motywem w dziełach reżysera, zarówno w shortach (’Guernica’, 'Nuit et Bruillard’), jak i pełnym metrażu (’Hiroshima mon amour’).
W przypadku drugiego filmu Resnais mamy do czynienia z ideą wykorzystania pojedynczego wspomnienia, z natury melodramatycznego, jako warstwy, którą multiplikuje się bez końca. Niczym murarz nakładający kolejne poziomy cegły, tutaj wznoszony jest barokowy pałac, którego przylegający ogromny ogród w stylu francuskim kontrastuje z klaustrofobicznymi wnętrzami. Korytarze, kolumny, obrazy, rzeźby, lustra powtarzające się w specyficznym rytmie, przypominającym bardziej halucynacje niż rzeczywistość zamieniają odpoczynek w hotelu w ciągły marsz przez alejki labiryntu fałszywych rzeczywistości.
Nie dałbyś rady wytrzymać tego stylu trompe l’oeil – Zeszłego roku w Marienbadzie, Pan X
Goście ośrodka zdają się wcale nie różnić od wspomnianych rzeźb. Nigdy nie przejawiają emocji, a czasem wręcz stają jak zamrożeni. Całość sprawia wrażenie uczestnictwa w przedstawieniu, w którym obserwowani odgrywają przed kimś role. Nie wiadomo tylko przed kim. By podkreślić ten duch aktorstwa, jeden z pokoi okazuje się salą teatralną, a wystawianej sztuce nie można odmówić podobieństw do sytuacji bohaterów w filmie.
Osią melodramatyczną są powtarzające się próby nawiązania kontaktu między kobietą i mężczyzną (pozostają bezimienni), który wmawia jej, że spotkali się w tym samym miejscu rok temu i obiecali sobie miłość wzajemną oraz wspólną ucieczkę. Ona niestety takiego zajścia nie pamięta, a w pogotowiu czyha inny tajemniczy jegomość, który zdaje się być jej mężem. Fakt, że hurtowo rozprawia się z pensjonariuszami w grze w Nim, nie powinien zwiastować niczego dobrego dla pary granej przez Giorgio Albertazziego i cudowną Delphine Seyrig.
Sprzeczne wspomnienia, oniryczny klimat i powtarzalność wizualna sprawiają, że narracja w filmie jest mocno niekonwencjonalna. Ciężko w ogóle określić jej punkt widzenia i głębię, kiedy percepcja bohaterów zmienia się w tempie błyskawicznym, a niejednokrotnie obrazy przeczą temu, co wypowiadają na głos i vice versa. Zakres wiedzy widza pozostaje niejako w próżni. Raz wydaje się, że rozumiemy więcej od postaci na ekranie, a innym razem jesteśmy kompletnie pogubieni. Jak się jednak czuć inaczej, kiedy nienaturalne cienie pojawiają się tam, gdzie być ich nie powinno, zabawy z obiektywem o wysokiej ogniskowej i perspektywą są celową bronią wymierzoną w możliwości poznawcze obserwatora, a w tle tajemniczo wybrzmiewają kościelne organy.
Z pomocą w interpretacji dzisiejszemu odbiorcy przychodzą nie tylko bardziej schematyczne wersje historii adaptowane przez kino rozrywkowe (’Matrix’, 'Incepcja’) i literaturę (Dick, Lem), ale również fakt, że scenariusz Alaina Robbe-Grillet bazuje w wielkim stopniu na surrealistycznej powieści Adolfo Bioy Casaresa ’Wynalazek Morela’, z której pochodzi początkowy cytat. Jej bohaterem jest przestępca, który uciekając przed wymiarem sprawiedliwości trafia na pozornie bezludną wyspę. Ku zdziwieniu mężczyzny, nocami pojawiają się ludzkie postacie, goście lokalnego kurortu zaangażowani w sielankowe spędzanie wolnego czasu – spacery po ogrodach, kąpiele w basenie, swobodne rozmowy. Jedną z nich jest nowy obiekt uczuć i westchnień osamotnionego rozbitka, ale każda forma nawiązania z nią kontaktu kończy się niepowodzeniem. Wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest fakt, że wszystkie te postaci są jedynie w pełni plastycznymi holografami, a maszyna odpowiedzialna za projekcje jest uruchamiana przez wieczorne przypływy. W samej powieści bardzo ciekawym, wręcz kinowym rozwiązaniem jest akcja, jakiej podejmuje się kochanek postawiony w beznadziejnej sytuacji. Korzysta z pozostawionego sprzętu i nagrywa siebie w interakcji z widmem kobiety w taki sposób, że po zmianie odtwarzanych taśm nowa projekcja zaciera różnice czasowe. Wygląda na to, że para została nagrana w tym samym czasie. Istna podwójna ekspozycja.
Obrotowa wieczność może się wydać postronnym okrutna; satysfakcjonuje natomiast podwładne sobie istoty. Wolni od złych wieści i chorób przeżywają wszystko jakby po raz pierwszy, nie pamiętając o wcześniejszych razach. – Wynalazek Morela, Adolfo Bioy Casares
Te powtarzające się obrazy, efekty wynalazku szalonego naukowca są w filmie Francuza obecne w zmultiplikowanej formie. Chwilami sprawiają wrażenie nałożonych na siebie lub splątanych spiralnie, gdzie w ramach jednego ujęcia pojawiają się różne wersje tej samej osoby. Przypomina to zabiegi takich reżyserów jak Bergman i Sjoberg, którzy bawili się koncepcją łączenia czasu teraźniejszego z przeszłym, współobecnych w ramach tej samej przestrzeni kadru.
Niezależnie od tego, jaka jest nasza interpretacja ’Zeszłego roku w Marienbadzie’, za samą poświęconą uwagę i chęć zrozumienia bić nam brawo będzie sam autor, który w wywiadzie mówi tak:
Moim zadaniem nie jest wyjaśniać. Ja akurat uważam, że film nie jest jakąś wielką zagadką. Wydaje mi się, że każdy widz jest w stanie znaleźć własne rozwiązanie i prawdopodobnie będzie ono bardzo dobre. Pewnym jest jednak, że to rozwiązanie będzie inne dla każdego, co umniejsza rolę mojej interpretacji w porównania z tą autorstwa widza. (…) Tak [przygotowałem formę, którą odpowiednio przygotowany widz będzie potrafił wypełnić]. Wymagam pomocy widza, ponieważ to najlepszy sposób na okazanie mu szacunku. – Alain Resnais
Ocena: 10/10