Czarownice z krainy Oz czy olbrzymy ze szczytu wielkiej łodygi fasoli? Taki dylemat męczy rodziców, którzy chcieliby zabrać swoje dzieci na coś ciekawego do kina. Gdyby to zależało ode mnie, to bez wątpliwości odpowiadam: olbrzymy! „Oz: Wielki i potężny” Film tytułem nieprzypadkowo nawiązuje do słynnego disnejowskiego klasyku z Judy Garland. Głównym bohaterem bardzo słabego „Oza” jest bowiem iluzjonista, który wykorzystując swoją pomysłowość i możliwości techniczne ratuje krainę Oz przed złymi wiedźmami. Problemów z filmem Sama Raimiego jest od groma, więc zacznę może od pozytywów. Odnalazłem takowe dwa – solidną rolą Michelle Williams i przepiękną stronę wizualną filmu. Co jest w nim złego? Infantylizm scenariusza, porwane wątki, w końcu fabuła przeciągnięta do granic możliwości. Na dodatek brakuje temu filmowi uroku, jest bardzo topornie, ciężką ręką poprowadzony – jakby Raimi nie był idealnym kandydatem na reżysera lekkiego, zwiewnego filmu dla dzieci. Podobnie jak cała grupa doświadczonych aktorów, którzy szarżują w sposób niemiłosierny, jeszcze mocniej przerysowując swoje już wystarczająco głupkowate postaci. Ogląda się „Oza” z narastającym zniecierpliwieniem przechodzącym w irytację, że tak znakomity temat można było, tak mocno zmarnować. „Jack pogromca olbrzymów” Film Briana Singera, wydaje się równie sprawnego wyrobnika co Raimi, oparty jest także na dość zgranym motywie łodygi wyrastającej w chmury. Jak się jeszcze doda do tego fakt, że w tych chmurach od stuleci ukrywają się olbrzymy, to mamy receptę na dobrą zabawę w kino przygodowe. Singerowi się ona o wiele lepiej udała niż Raimiemu. Właściwie każdy element jest tutaj lepszy. Nie mamy udziwnionej, porwanej fabuły, tylko dość prostą i zmierzającą w jednym kierunku historię, która jednak bardzo wiele zyskuje urokiem i lekkością narracji. Singer ma dużo lepszą rękę do swoich bohaterów, chyba mocniej w nich wierzy i widać to na ekranie, z którego wylewa się wiele bardzo pozytywnej energii. Oczywiście nie ma tutaj fabularnych fajerwerków, niemniej trzyma się to wszystko kupy. Od strony realizacyjnej też filmowi nie można wiele zarzucić, a efekt wyrastającej łodygi jest naprawdę powalający. Co najważniejsze, w przeciwieństwie do „Oza”, aktorzy w „Jacku” naprawdę solidnie grają. Nicolas Hoult wyrasta powoli na wielką gwiazdę. Nie jest to może tak świetna rola jak w „Wiecznie żywym”, niemniej wciąż utrzymuje Hoult bardzo dobry poziom. Wspomaga kapitalnie dobrane grono aktorów charakterystycznych z Tuccim, McShanem i najlepszym z obsady McGregorem. Jedyna szkoda, że „Jack” we wrocławskich kinach puszczany jest tylko z dubbingiem. „Oz wielki i potężny” – 3/10 „Jack pogromca olbrzymów” – 7/10 Maciej Stasierski