Rzadko do polskich kina trafiają filmy amerykańskiego kina niezależnego. Szkoda, więc że jak już dystrybutorzy decydują się na sprowadzanie takich filmów, to wybierają tak słabe jak „Taką piekną katastrofę”. Pomysł na stworzenie świetnej, świeżej komedii niemal idealny: na brunchu par spotyka się ósemka znajomych. W pewnym momencie w domu wyłącza się elektryczność, nie ma dostępu do telewizji ani internetu. Okazuje się, że w wyniku tajemniczego ataku nieznanych sprawców teren zostaje skażony i bohaterów czeka nieunikniona śmierć. Rozpoczynają się kłótnie, rozliczenia. Atmosfera się zagęszcza. Todd Berger miał pomysł znakomity. Co tym bardziej smutne, poza nim zabrakło mu wszystkiego. Scenariusz oparty na dobrym koncepcie poprowadzony został w sposób szalenie nieudolny, w kierunku, który zaowocował fatalną, niemrawą, zupełnie nijaką komedią. Małym pocieszeniem dla Bergera będzie pewnie fakt, że w porównaniu z „Kac Vegas 3”, „Taka piękna katastrofa” nie jest wcale najgorsza komedią tygodnia. Niemniej nie oznacza to tego, że jest komedią dobrą. Brakuje jej właściwie wszystkiego, czego oczekiwalibyśmy od dobrego filmu z tego gatunku. Nie ma tutaj ani dobrych, ostrych dialogów, ani ciekawych gagów sytuacyjnych, ani co najgorsze interesujących bohaterów. „Taka piękna katastrofa” to film właściwie na drugim biegunie, zbudowany na przegadanych długich scenach i wyjątkowo niemrawym, mało charyzmatycznym aktorstwie. Z grona anonimowych aktorów znane nazwisko wyróżnia tylko Julię Stiles. Nawet jednak ona nie jest w stanie uwiarygodnić tego nijakiego filmu, zapewnić mu chociaż odrobiny energii. Szkoda, że Berger nie poszedł za przykładem chociażby swojego kolegi Colina Trevorrowa, który swoim „Safety not guaranteed” szturmem zdobył sobie miejsce na szczycie amerykańskiego kina independent. Jego koncepcja też była przecież szalona i oryginalna. Tylko, że w przeciwieństwie do Bergera, poszło za nią wszystko – wykonanie, rewelacyjne aktorstwo, w końcu wiarygodne zakończenie. U Bergera właściwie tylko ono jest zaskakujące i dość zabawne. Jednak dla tej jednej udanej sceny absolutnie nie warto zabierać się za „Taką piękną katastrofę”. Atutów było sporo. Nic jednak nie poszło za niezbyt długim czasem trwania (niecałe 90 minut) i dobrą ideą wyjściową. Przyszła natomiast katastrofa i wcale niezbyt piękna. W przypadku filmu Todda Bergera cytat ze słynnego Zorby nie ma zastosowania. Odradzam szczerze. Maciej Stasierski