Znamy już pełny program tegorocznego festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Tym bardziej musicie mi wybaczyć, że przebrnięcie przez niego zajęło mi aż tyle czasu. Starałem się wybrać co ciekawsze pozycje, choć muszę przyznać, że niektóre sekcje pozostają dla mnie wciąż zagadką nie do rozwiązania. Te bardziej popularne przejrzałem jednak dość dokładnie. A co z tego wyszło? Na pewno najciekawszym filmem z tych otwierających festiwal jest zwycięzca Złotej Palmy w Cannes „Życie Adeli” Abdellatifa Kechiche’a. Zapowiada się uczta dla tych, którzy nie przestraszą się długości filmu (bez mała 3 godziny) oraz tematyki miłości lesbijskiej. Mnie ani jedna, ani druga kwestia w żaden sposób nie przeraża i liczę na wydarzenie być może na miarę „Miłości” Haneke. Poza „Życiem Adeli” na otwarcie warto spojrzeć także na triumfatora Berlina Denisa Cote i jego „Vic+Flo zobaczyły niedźwiedzia” – tematyka wygląda na podobną, ale wykonanie (już sam tytuł zresztą) zapowiada się na coś z zupełnie innej bajki niż dramat Kechiche’a. Jak już jesteśmy przy tematyce homoseksualnej, to także konkurs Nowe Horyzonty wskazuje na duże otwarcie się festiwalu na te kwestie. Obok bowiem również przybywającego do Wrocławia z Cannes „Nieznajomego nad jeziorem” Alaina Guiraudie, widzimy jedną z pierwszych prób kina LGBT rodzimej kinematografii. Będzie nią film osławionego sukcesem znakomitego „W sypialni” Tomasza Wasilewskiego – „Płynące wieżowce”, obsypane ostatnio nagrodami w Karlovych Varach. Nie nastawiałbym się na polskie „Brokeback Mountain”, ale kto wie. Wasilewski swoim fabularnym debiutem pokazał, że ma rękę do aktorów i ciekawie opowiada złożone historie. Sekcja pokazów specjalnych to być może jedyna w swoim rodzaju szansa obejrzenia wielkiej klasyki kina na dużym ekranie. W tym roku najciekawiej wyglądają seanse słynnego „Gracza” Roberta Altmana, „Tess” Romana Polańskiego czy „Ucieczki z kina Wolność” Wojciecha Marczewskiego. Jednak wydarzeniem niezwykłym może stać się pokaz sremasterowanej wersji „Pana Tadeusza” Ryszarda Ordyńskiego z muzyką na żywo autorstwa Tadeusza Woźniaka. A co w „Panoramie” czyli sekcji, dla uznanych już twórców prezentujących swoje najnowsze dokonania? Nowy film ukochanego we Wrocławiu Philippe’a Mory, najnowszy film wielkiego Leszka Wosiewicza, „Camille Claudel, 1915” Dumonta w Juliette Binoche w roli tytułowej czy zamknięcie trylogii Seidla „Raj: nadzieja”. Ja jednak z największym zaciekawieniem spoglądam w stronę filmu o krótkim, ale jakże treściwym tytule „Nie” z Gaelem Garcią Bernalem, który w tym roku walczył dla Chile o Oskara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. To może być potencjalna rewelacja festiwalu! Dokumenty przedstawiają się dla mnie w tym roku dość jasno – z jednej strony zawsze wart uwagi Bartek Konopka ze swoją „Sztuką znikania”, z drugiej Sarah Polley i jej „Historie rodzinne”, film który ma ponoć zgarnąć tegorocznego Oskara dla najlepszego dokumentu. Zobaczymy czy powinien. Sekcja „Sezon” to zawsze możliwość odświeżenia tegorocznych faworytów publiczności. Ja postanowiłem nadrobić trochę zaległości i wreszcie obejrzeć dwie zeszłoroczne rewelacje Nowych Horyzontów – „Sąsiedzkie dźwięki” oraz „Od czwartku do niedzieli”. Poza tym zawsze wart powtórki z rozrywki „Sugar Man” czy ciekawie zapowiadająca się „Zaślepiona” z Helen McCrory w roli głównej. Jedną z moich ulubionych sekcji są „Nowe Horyzonty Języka Filmowego”. W tym roku w ramach prelekcji przed filmami będą odkrywane tajniki tworzenia postaci przez aktorów. Z tej grupy filmów wybiorę się na pewno na „Takeshis” Takeshiego Kitano, „I’m not there” Todda Haynesa oraz „JCVD” w roli głównej z postacią iście antynowohoryzontową – Jean Claude Van Damme’em. Na koniec wisienka na torcie – francuski neobarok. To będzie prawdziwa uczta dla oka, ucha, szarych komórek pomocnych w zrozumieniu co autor miał na myśli. Jeśli pamiętacie „Holy motors” Leosa Caraxa to rozumiecie, że może to być wydarzenie niezapomnie. W cyklu do pełnej retrospektywy Caraxa, dokładają się jeszcze Luc Besson i Jean-Jacques Beineix. Któż nie chciałby raz w życiu na dużym ekranie obejrzeć czegoś tak pięknego, jak „Wielki błękit”? Co w innych sekcjach? Nie wiem, nastawiam się na pełną improwizację, co także proponuję wszystkim, którzy wybierają się do Kina Nowe Horyzonty na tegoroczny festiwal. Nikogo nie trzeba przekonywać, że warto. Znajdźcie więc czas, wsłuchujcie się w rozmowy na korytarzach kina (niekiedy można wychwycić prawdziwe perełki), wybierajcie filmy mądrze i bawcie się tymi dziesięcioma dniami, które już za niecałe dwa tygodnie. Do zobaczenia na T-Mobile Nowe Horyzonty 2013! Maciej Stasierski