Jeszcze w sobotę pisałem, że Europejskie Nagrody Filmowe są lepsze od Oscarów. Po wczorajszej ceremonii podtrzymuje tę opinie, bo trudno spodziewać się na tegorocznych Oscarach tak inspirujących zwyciezców jak Toni Erdmann, Fuocoammare. Ogień na morzu czy zdobywca nagrody publiczności Body/Ciało. Co innego z galą – dawno nie czułem się tak zmęczony ceremonią, która miała trwać niewiele ponad dwie godziny, a przeciągnęła się do ponad trzech.
Wszyscy krytykujemy gale oscarowe – za długie, mało dowcipne, pełne nudnych speechy, w których dziękuje się swoim pociotkom oraz zwierzętom, a przecież chodzi w nich jedynie o sukienki. Wydawać by sie mogło, że w przypadku tak dobrze przyznanych nagród, jak rok rocznie bywa z Europejskimi Nagrodami Filmowymi, będzie inaczej. Tymczasem producenci tej gali ewidentne nie uczą się na błędach swoich kolegów zza oceanu. Ile można prezentować nominowanych w poszczególnych kategoriach? Odpowiedź jest prosta: długo, oj długo. Co ciekawe nie znalazło się miejsce na słynne już “oscarowe setki”, a i tak prezentacje trwały dłużej niż podczas najważniejszej gali Hollywood. Słowa, słowa, słowa – mowa trawa i puste pochlebstwa dominowały w opisach filmów i twórców. Gdyby ograniczyć się do clipów, można byłoby skrócić galę o dobrą godzinę i nadać jej lepszego tempa.
Klipy dla twórców nagradzanych za całokształt trwały tez jakby dłużej niż zwykle to się odbywa w Ameryce. Jednak do tego pretensji wielkim nie mam, bo prezentacja takich postaci jak Andrzej Wajda czy Jean-Claude Carierre wymaga czasu. Gorzej wygląda sprawa z prowadzącym galę – Maciej Stuhr jest świetnym konferansjerem, co udowodnił także podczas tej ceremonii. Jak się okazało nawet po angielsku nie traci swojej naturalnej inteligencji i smaku w dowcipie. Dlaczego było go wiec tak mało? Dlaczego pojawił się dosłownie kilka razy, skoro miał napisany tak ciekawy materiał? Przecież parodia europejskiego kina była rewelacyjna, a clip o nominowanych filmach to czyste złoto. Szkoda zmarnowanej szansy.
To były bardzo długie 3 godziny, ale narzekać przestane bo nagrody poszły do wspaniałych twórców, w tym do wielkiego triumfatora gali Toni Erdmanna! Czas na Oscara dla Niemiec!
Maciej Stasierski