Początek roku to w polskich kinach zawsze czas na prezentację filmów, które są mocnymi kandydatami do Oscara, ale przecież nie tylko. Oto mój osobisty wybór na styczeń!
Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie – 6 stycznia
Europejska komedia roku, jeśli nie uznajemy Toniego Erdmanna za przedstawiciela tego gatunku – fenomenalnie napisana, jedna bardzo długa scena, w której przechodzimy od histerycznego śmiechu do płaczu i szoku w finale historii. Porywająca zabawa formą, jednak nie bez celnych spostrzeżeń na temat relacji międzyludzkich. Kasia Smutniak taka piękna.
Ja, Olga Hepnarova – 13 stycznia
Historia kobiety, która przejechała pożyczoną ciężarówką grupę ludzi strojących na przystanku autobusowym. Dlaczego to zrobiła? Co przyczyniło się do jej socjopatycznego podejścia do innych? Ten film nie przynosi łatwych odpowiedzi, ale warto go obejrzeć chociażby ze względu na formę i wspaniałą rolę Michaliny Olszańskiej.
La La Land – 20 stycznia
Miał się stać przyczynkiem do odrodzenia hollywoodzkiego musicalu. Michał twierdzi, że jest na to szansa, ja raczej nie widzę możliwości. Warto obejrzeć ze względu na chwile wielkości, które trwały niestety w tym filmie rozczarowująco krótko. Poza tym przyszłego zdobywcę Oscara dla najlepszego filmu trzeba znać.
Manchester by the sea – 20 stycznia
Jedyny film, który może odebrać La La Land ten tytuł – powalająca na kolana swoją siłą historia rodzinna, w której dramat miesza się wspaniale z niewymuszonym, bardzo celnym humorem pozwalającym na złamanie ciążącego napięcia. Koncert aktorski!
Toni Erdmann – 27 stycznia
Koncert nie tylko aktorski – najlepszy film jaki widziałem w 2016 roku, który nie znalazł się na mojej liście top 10 tylko dlatego, że polski dystrybutor uznał, że warto go pokazać w styczniu. Piękna, rozbrajająco śmieszna historia relacji ojca z córką, z wybitnymi rolami Petera Simonischeka i Sandry Huller. Chciałoby się, żeby sukces na Europejskich Nagrodach Filmowych zamienił się w Oscary.
Elle – 27 stycznia
Za rekomendację wystarczy tyle: dajcie jej tego Oscara! Mowa o wielkiej IsabELLE…Huppert.
Narodziny narodu – 27 stycznia
Kontrowersyjny tytuł, który przez prywatne zawirowania reżysera z wielkiego faworyta Oscarów zmienił się w film-widmo, o którym nikt nie chce nic dobrego powiedzieć. Tym bardziej czekam.
Kłamstwo – 27 stycznia
Potencjalnie to może być albo emocjonalnie wiarygodny dramat sądowy albo jednostronna agitka bez wielkiego filmowego warsztatu. Krytycy nie potrafią do końca określić, w którym kierunku to poszło. Ja wiem jedno: dla Rachel Weisz zawsze warto.