Całkiem niedawno na rogu ulicy Świdnickiej i Piłsudskiego otwarto nowy lokal Vis-à-vis. Jako że nie bywam obecnie w centrum Wrocławia tak często jak kiedyś, o interesującej miejscówce dowiedziałam się pocztą pantoflową. Oferta śniadaniowa i dogodna lokalizacja zainteresowały nas na tyle, aby wraz z Redaktorem Naczelnym odwiedzić to intrygujące miejsce w pierwszych dniach nowego roku.
Lokalizacja Vis-à-vis jest fantastyczna. Jestem osobą, która lubi obserwować ludzi, a skrzyżowanie dwóch dużych ulic jest ku temu stworzone. Oddzieleni szybą od ulicznego zgiełku, zajęliśmy miejsce tuż przy oknie. Wnętrze lokalu zrobiło na mnie niestety w większości złe wrażenie. Modna antresola i rozświetlony napis nad barem są dla mnie mocnymi stronami aranżacji, jednak oprócz nich we wnętrzu dzieję się po prostu za wiele. Kiepskie imitacje drewna, metal, kafelki zarówno heksagonalne jak i pstrokate oraz zwiędnięte kwiaty w wazonach sprawiły, że nie poczułam tutaj przytulności i harmonii. Odniosłam wrażenie, że chciano w tym miejscu połączyć zbyt wiele modnych akcentów jednocześnie, a ich suma jest dla gościa przytłaczająca.
Z oferty śniadaniowej wybraliśmy omlety, kanapkę oraz napoje. Omlety zasługują za dużą pochwałę. Ich puszystość, lekkość i stopień ścięcia nie pozostawiał wiele do życzenia, a kozi ser nie był przesadnie intensywny i nie zdominował całego posiłku. Bardzo chętnie wypiłabym ponownie zielone smoothie, które było świetnym zwieńczeniem mojego śniadania. O kanapce nie możemy powiedzieć niestety w samych superlatywach. Pieczywo było świeże i dość hojnie wypełnione łososiem, ale naszą uwagę zwrócił głównie blady, niesmaczny, zimowy pomidor. Przychylnym okiem spoglądam na lokale gastronomiczne, które rozumieją na czym polega kuchnia sezonowa. Skoro dostawca nie pozwolił na posiadanie dojrzałego, pachnącego pomidora to właściwie po co go używać?
Samo menu śniadaniowe zostawiło pewien niedosyt, ponieważ zabrakło mi w nim większej ilości dań wytrawnych.
Podczas pobytu bacznie przyglądaliśmy się słodkościom wystawionym na ladach, ale żadne z nich nie wywołały u nas ślinotoku. Cukiernictwo w Vis-à-vis wydaje mi się nieco zbyt sztampowe. Przy barze oprócz deserów możemy wybrać również kanapki, świeże pieczywo, pączki, a także miody, kawy i herbaty. Wybór jest całkiem spory i zachęca do zrobienia zakupów do domu. Z dużą dozą zainteresowania spoglądam tu jednak w stronę menu lunchowego, którego mam nadzieję kiedyś skosztować. Wielka szkoda, że lokal nie prowadzi większego marketingu w social media, ponieważ codzienna informacja na temat dania dnia byłaby niezwykle zachęcająca.
Obsługa kelnerska w Vis-à-vis jest uprzejma, aczkolwiek może warto czasami wrzucić więcej luzu, aby stres nie pomagał w zapominaniu o zamówionej przez nas kawie czy fakcie, że poprosiliśmy o jednoczesne podanie śniadań. Mimo tych drobnych potknięć, nie mogę przemiłemu panu Kelnerowi odmówić serdeczności.
Podsumowując moją dzisiejszą recenzję, czuję się zaintrygowana nową lokalizacją na mapie naszego miasta, ale widzę w niej kilka niedociągnięć. Mam nadzieję, że moja opinia ugruntuje się nieco bardziej po powrocie do tego miejsca na obiad.