Miałem tę nieprzyjemność i w którąś niedzielę, ponad miesiąc temu, pojechałem zobaczyć słynną multimedialną fontannę. To był mój trzeci raz i mam nadzieję, że jeden z ostatnich.
Zapytacie: skoro fontanna ci się nie podoba, to czemu byłeś tam aż trzy razy? Odpowiadam: moja babcia chciała zobaczyć fontannę, bo nie mieszka we Wrocławiu, a że wygodnie samochodem, to ją podwiozłem.
Przy wjeździe na teren Hali Stulecia, a dokładniej – z wolnego miejsca parkingowego – kierowców witała serdecznie jakaś rodzinka, a już najserdeczniej powitała swój samochód, któremu przetrzymała miejsce. Byłem lekko zirytowany, ale zignorowałem ich i pojechałem dalej, a pan za mną wjechał spokojnie na zagrzane pole.
Zaparkowałem na sąsiedniej ulicy. Ale okej, to jeszcze nic strasznego. Jest niedziela, dużo ludzi. Nie czepiam się też ławek wokół fontanny, bo to, że wszystkie będą zajęte, było do przewidzenia. Ktoś zresztą ustąpił mojej babci, więc tym bardziej nie mam co marudzić. Nie narzekam też na ceny jak w schroniskach górskich (5 zł za 0,5 litra Nestea), bo wiadomo, że muszą troszkę zarobić.
Przejdźmy więc do samego widowiska. Zasadnicze pytanie: po co jest na pokazie muzyka? Niemal żadna część spektaklu nie była z nią dokładnie zsynchronizowana! A tu nawet mała różnica razi. Równie dobrze mógłby zaśpiewać chór kościelny, przyjemność byłaby podobna. Trudno uwierzyć, że wielka i popularna atrakcja Wrocławia ma taką wadę. To niezsynchronizowanie zdarzało się na wszystkich pokazach, na których byłem.
Zdenerwowało mnie również niewykorzystywanie w pełni możliwości fontanny. Czasami (mówię tu o pokazach z muzyką klasyczną), kiedy w utworze muzycznym jest mocne uderzenie, które powinno być podkreślone np. wytryśnięciem wody w innym miejscu z siłą gejzeru, jest tylko zmiana koloru. Mało jest przez to dynamiki w miejscach, w których się jej oczekuje.
Po pokazie wydostanie się w jednym kawałku na plac przed Halą graniczy z cudem. Ludzie pchają się i szturchają, nie patrząc, czy idzie ktoś starszy, czy młodszy. Po prostu prą do wyjścia, jak gdyby się bardzo gdzieś spieszyli.
Uff. Żeby całkiem nie marudzić powiem, że oświetlone strugi wody wyglądają w nocy bardzo fajnie. Ale i tak nie polecam; już lepiej przespacerować się po Ostrowie Tumskim albo iść do kina.
Paweł Wojciechowski