Żyjemy w czasach mocno zeuropeizowanych, w dobie wielu możliwości i otwarcia na różne kultury. Logiczne jest, że dzięki temu docierają do nas różne ,,nowinki z zachodu”- zarówno w dziedzinie szeroko rozumianej kultury, jak i zjawisk społecznych. Nic zatem dziwnego, że zaczęto u nas poruszać takie tematy jak tolerancja, o której skrzętnie milczano przez wiele lat. Dziś tolerancja to bardzo modne słowo, często występuje w różnych sloganach, a jej brak stanowi przyczynę wielu manifestacji. Dlatego też wszyscy wiedzą, czym ona jest i można powiedzieć, że staje się powoli elementem naszej kultury, taką maskotką epoki. Co więcej, dziś nie wypada być nietolerancyjnym .Jednak nietolerancja istnieje i to, paradoksalnie, tam, gdzie najgłośniej przeciw niej protestują. Weźmy prosty przykład. Niedawno idąc ulicami Wrocławia, czyli stosunkowo dużego miasta, miałem na głowę kowbojski kapelusz. Przechodząc obok ludzi (co było nieuniknione) ciągle słyszałem różne docinki np. ,,Patrz, Johnny Walker się znalazł” ( jakiś mężczyzna mówił to prawdopodobnie do swojej żony i dziecka) lub ,,Te, kowboj, k…. od siedmiu, k…, boleści” (tak powitała mnie grupka wesołej młodzieży). Niestety, takich głosów było więcej. Wystarczy trochę różnić się od reszty lub zachowywać inaczej niż nasz potencjalny obserwator, by paść ofiarą szyderstw i obelg. Jak widać nie jesteśmy tolerancyjni wobec samych siebie. Inaczej jest w stosunku do zjawisk, ale tylko wtedy, gdy one nas nie dotykają. Można jednak spekulować i twierdzić, że tolerancja bądź jej brak, wiąże się z tym, gdzie mieszkamy, bo na wsi jest mniejszy dostęp do oświaty, kultury etc. W pewnym stopniu jest to prawda, ponieważ ludzie zamknięci w swoich hermetycznych grupach znają się jak łyse konie, wyglądają podobnie i gdy pojawia się ktoś zupełnie nowy, występuje problem. Zaczyna się obgadywanie, docinki, a niekiedy do głosu dochodzi przemoc. W miastach powinno to wyglądać inaczej. Rzeczywiście, wygląda. Kolorowe światła, garnitury z wiedzy nabytej na uniwersytetach, kamizelki z wielkich słów. Poza tym wszystko jest takie samo. Dlatego w naszym społeczeństwie nie istnieje prawdziwa tolerancja .Czym wiec jest to, o czym wszyscy mówią? To tolerpaper , tolerancja na papierze. Nowe zjawisko, nurt, który rozwija się w zastraszająco szybkim tempie. Gdzie tkwi przyczyna? W ,,nowinkach z zachodu”? W demonstracji czyjejś inności? Może przyczyn należy poszukać w bardziej prozaicznych źródłach? Może wystarczy spojrzeć na siebie, dojrzeć małostkowość, zaprzaństwo, stosunek do innych i dopiero później mówić o tolerancji. Jednak ciężko uwierzyć w taką kolej rzeczy. Zdecydowanie łatwiej jest pozwolić, by tolerpaper trwało dalej. To przecież dużo wygodniejsze . A tolerancja? Przecież dziś nie wypada być nietolerancyjnym…