Kolejny zespół z Wysp Brytyjskich – konkretnie to z Leeds. Jedna z wielu gitarowych kapel, których ostatnio przybywa więcej niż emigrantów z Azji. Czyli nic szczególnego możnaby sobie pomyśleć. Lecz Forward Russia na swojej debiutanckiej płycie „Give Me A Wall” zawarli tyle energii, że oświetliłaby pół Londynu! Pierwsze, co się rzuca w oczy po raz pierwszy obcując z krążkiem to dziwne tytuły piosenek, które zostały nazwane liczbami np. „Nine”, „Twelve” itp. Gdy już włożymy kompakt do odtwarzacza, to momentalnie dajemy się porwać muzyce! Utwory Forward Russia są niesamowicie przebojowe. Suną do przodu z zaskakującą lekkości i rzadko, kiedy zwalniają. Od pierwszych dźwięków słychać, że to gra młodzież, bo tylko na początku kariery zespoły potrafią wykrzesać z siebie tyle pozytywnej energii (oczywiście historia pokazała, że są w tej kwestii również wyjątki, które utrzymują wysoki poziom i świeżość na długie lata). Gdyby ich do kogoś porównywać, to pierwsze nasuwa się Bloc Party. Podobnie jak w przypadku tego zespołu mamy do czynienia z chwytliwymi melodiami, post punkową zadziornością i taneczną pulsacją. Muszę powiedzieć, że mają do tego naprawdę duży talent, gdyż niemal każda piosenka mogłaby robić za radiowy singiel. Mogłaby, lecz czwórka z Leeds dodała kilka „innowacji” do tej bądź, co bądź sprawdzonej metody na przebój. Po pierwsze wpletli do muzyki partie naprawdę mocno przesterowanych gitar. Brytyjska prasa uznała, iż brzmią jak wyjęte z płyt Shellac. Moim zdaniem to lekka przesada, jednak trzeba przyznać, że nawiązują one w jakimś stopniu do math rockowej tradycji. Drugim zaskoczeniem przy tego typu graniu może być to, że wokalista nie ogranicza się wyłącznie do śpiewania przyjemnych dla ucha melodii, lecz pozwala sobie także na ekspresyjne pokrzykiwanie w stylu Cedrica Bixlera z At The Drive-In. Te bonusowe elementy powodują, że Forward Russia odcina się od tego całego zalewu kapelek grających miałki pop za wszelką cenę mający podbijać listy przebojów. „Give Me A Wall” to płyta bardzo dobra jak na debiut. Wprawdzie w niektórych miejscach zespołowi brakło pomysłu na rozwinięcie utworów, przez co brzmią one dość podobnie do siebie. Jednak grzechem byłoby nie docenić kilku piosenek, które śmiało mogą startować do miana najlepszej kompozycji roku 2006, bo za takie trzeba uznać chociażby „Thirteen”, czy „Fifteen Part.1”. Jak na początek to należą się duże brawa, bo jest to jedna z ciekawszych pozycji płytowych, jakie ostatnio się ukazały. Zapamiętajcie nazwę „Forward Russia” – jeszcze będzie o nich głośno!