Sprawa już dość dawna, acz nierozstrzygnięta; pozostawiająca niesmak lub dzikie poczucie solidarności – z pewnością jednak nie kończąca się oczyszczeniem, zarówno – niestety – w sensie dosłownym, jak i przenośnym, a więc – rozwiązaniem drażliwego społecznie polskiego problemu. Zaczęło się od rozmowy, jaką 24 marca na antenie Radia TOK FM przeprowadził znany rysownik „Przekroju” Marek Raczkowski z zaproszonym przez siebie gościem, Jerzym Urbanem, redaktorem naczelnym tygodnika „Nie”. W czasie audycji Raczkowski opowiedział o swoim happeningu artystycznym: „Przy tej ilości kup na trawnikach w Warszawie (…) Muszę się państwu przyznać, że z obecną tu Agnieszką [koleżanką Raczkowskiego] wetknęliśmy ostatnio 70 malutkich biało-czerwonych flag w kupy na trawnikach w Warszawie”. Po kilku minutach prowadzący audycję dostał maila przesłanego przez oburzoną słuchaczkę – „Myślę, że nie wolno tego tak zostawić, żeby jakiś facet szargał bezkarnie nasze narodowe symbole”. Na to, wśród rozbawienia w studiu, Urban odciął się: „A może pani jest miłośniczką psów i ją razi to, że flaga tak marnego kraju jest wkładana w tak szlachetne wydzieliny”… W wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” Raczkowski zaprzeczył, by w rzeczywistości wtykał flagi narodowe w psie odchody. „Nie było takiej sytuacji. Powiedziałem o tym w radiu, bo chciałem jakoś wywołać problem psich kup. A nawet gdybym to zrobił, to jestem przecież dyplomowanym artystą. Słyszałem, że działalność artystyczną w takich sprawach traktuje się inaczej” – powiedział rysownik. Zdaniem szefowej KRRiT Elżbiety Kruk, na antenie doszło do propagowania działań niezgodnych z racją stanu (naruszenie art. 18 ustawy o RTV) oraz złamania ustawy o fladze narodowej uchwalonej w 1980 r. W wyniku doniesień osób prywatnych, śledztwo podjęła także prokuratura. 30 sierpnia Raczkowski został przesłuchany na komendzie w Warszawie. Czy zapadł wyrok w tej sprawie? – odsyłam do mediów, nie mam bowiem informacji na ten temat; choć ciekawość kąsa. Niewinna skądinąd wypowiedź Marka Raczkowskiego wpisuje się zarówno w periodycznie popularny dyskurs o granicach działalności artystycznej (w którym momencie turpistyczna sztuka przestaje nią być na rzecz pseudoturpistycznego profanum?), jak i w społeczne tabu, czyli problem sprzątania przez właścicieli po swoich psach; a może przede wszystkim – przecież jądrem sprawy stał się proces o znieważenie flagi państwowej!… – w dysputę o roli w systemie wartości Polaków narodowych tradycji i kruchych granicach między kultem flagi a jej bezczeszczeniem (czy potencjalnie Raczkowski bardziej ją hańbi, czy choćby polscy pseudokibice?…). A Polacy komentują. Dla jednych sama wizja flagi w psiej kupie jest szczytem profanacji („Kto nie szanuje godła i flagi własnego Kraju ten niegodzien jest miana obywatela i godnego człowieka – rozsądnego i mądrego” – wypowiedź z portalu media.wp.pl), dla innych jest to celna forma satyry; bądź nawet Raczkowski urasta do rangi bohatera. Dla części flaga w kupie jest wręcz parabolą sytuacji politycznej w kraju („To nie Raczkowski wsadził polską flagę w g…. , to uczynili „nasi” ZNAKOMICI politycy” – znów media.wp.pl). W sprawie kup zaś, zdania rozbiegają się aż od światłych idei ekologicznych, głoszących wymierne korzyści z psich produktów metabolizmu („psie kupy użyźniają glebę!”), poprzez rozwiązania kompromisowe – żądanie powołania służb zajmujących się usuwaniem odchodów (czy w istocie nie jest to odwracanie kota ogonem?), po zdecydowane, skierowane do władz postulaty o wyposażenie miast w specjalne kosze na składowanie psich nieczystości; a nade wszystko – po apel do właścicieli, by przestali za wstyd uważać skorzystanie z łopatek, ale za podstawę złamania polskiej zaściankowości. A Adaś Miauczyński na to: – No co mi pani sra, tu mi pod moim oknem? – To przecież tylko pies, tylko. – To co że pies? To ma mniej gówniane gówno od człowieka? A co na to Wy, Wrocławianie? Bulsara