Zamawiam pizzę. Płacę za kartonik, płacę za dostawę. Po godzinie przyjeżdża Pan z zimną, gumową pizzą. Warto zaznaczyć, że pizzeria jest naprawdę blisko mnie, ale szczerze wolałam poczekać w domu niż na miejscu. A zatem, po godzinie (miało być 30 minut) Pan dostaje ode mnie pieniądze, skrzętnie je przelicza i… no właśnie. Ja czekam na resztę. Nie miałam drobnych, zapłaciłam więc gotówką, ale nie dałam znaku, że może sobie wziąć resztę jako napiwek. Wiem, wiem. Możecie teraz pisać jaka jestem strasznie niewychowana (savoir vivre i te sprawy). Jednak nie uważam, że akurat Panu się należało. Uważam też, że dawanie napiwków powinno zależeć tylko i wyłącznie od nas, a więc od tego jak bardzo jesteśmy zadowoleni z obsługi. Zatem podziękowałam Panu ale już po otrzymaniu reszty. Nie wyobrażam sobie jak można od góry ustalić procent napiwku i dołączać wyliczoną jego kwotę (bez naszej wiedzy/woli/chęci) do rachunku. Takie zachowanie jest dopiero bezczelne! Informacja o tym fakcie widnieje często z tyłu karty. Zatem każdemu się napiwek należy? Dlaczego niektóre zawody mają tę możliwość aby dodatkowo (często właśnie prosto do kieszeni) sobie zarobić a niektóre nie? Zawsze gdy rozmowa schodzi na temat napiwków czuję pewne poirytowanie. Wszystko ok, gdy to tylko rozmowa. Gdy jednak sytuacja a propos napiwków ma już miejsce w restauracji, a siedzimy w kilka osób (niekoniecznie nam spokrewnionych czy bardzo bliskich) dopiero wtedy możemy czuć się zakłopotani. Często nie wiemy jak dzielić się rachunkiem. Ktoś da więcej, ktoś da mniej. Wychodzi z tego czasami głupia zabawa podliczania tego co się zjadło. A kończy się tym, że kelner dostaje w postaci napiwku kilkadziesiąt groszy… Historia napiwków sięga ok. 300 lat wstecz. Swego czasu były jedyną formą zapłaty za wykonaną pracę. No właśnie i o to chodzi. Teraz kelnerom, taksówkarzom, fryzjerom pracodawcy płacą regularną pensję. Dlaczego mam ich jeszcze dodatkowo wynagradzać za obowiązki jakie muszą wypełniać? Dlaczego mam dać napiwek kelnerce, która się ładnie uśmiechnęła przy odbieraniu zamówienia? To jest jej zadanie. Jeżeli nie będzie się uśmiechać, nie będzie przyciągać ludzi a zatem prędzej czy później straci pracę. Czy ktoś daje napiwek ekspedientce w sklepie gdy nosi ubrania do przymierzalni, gdy pakuje przedmioty na prezent lub gdy skwapliwie szuka rozmiaru? Nie. Bo to jej obowiązek. Jeśli jednak chodzi o Pana z pizzerii, to w czym problem? Zapłaciłam za dostawę, za kartonik. Pan przyjechał firmowym skuterkiem, za firmową benzynę, dostaje pensję. Dlaczego jeszcze dodatkowo mam płacić? Przecież już opłaciłam usługę dowozu, prawda? (Do tego przyczynił się również fakt, iż moja margherita miała zwykły żółty ser zamiast mozzarelli i brakowało w niej świeżej bazylii, która zawsze jest w tej pizzy) Napiwki jednak nie zawsze mają postać pieniężną. Możemy je spotkać w postaci kawy, wiadra czereśni, dobrej whisky z kompletem szklaneczek czy nawet nowego dvd (tak, spotkałam się z tym). Kto dostaje takie napiwki? Lekarze, prawnicy, policjanci, pielęgniarki, położne itp… Dlaczego ludzie premiują te zawody? Przecież obowiązkiem lekarza jest leczenie a pielęgniarki łagodzenie bólu czy opieka nad chorym. Dlaczego ludzie noszą kawy, biżuterię, alkohole lekarzom za to, że ich wyleczyli? Czy w dzisiejszych czasach nie wystarczy już podziękować? Czy niedługo za wypisanie recepty będziemy musieli przychodzić z bombonierką? Śmieszne sytuacje to dopiero wychodzą z pielęgniarkami. Jak usłyszałam „Jak jej na początku nic nie dasz w prezencie, to nawet na niego nie spojrzy” lub „Zawsze trzeba coś im dać, nawet zwykłą bombonierkę, to wtedy inaczej będą chodzić”. Niestety takie przypadki zdarzają się nagminnie, co tworzy później przyzwyczajenie wśród różnych zawodów do takich nagród. Jeżeli nie dam kawy pielęgniarce na oddziale to mam się liczyć z tym, że nie przyjdzie do mojego chorego członka rodziny i nie przewinie ani nie zmieni opatrunku? Właśnie… Na szczęście są prawdziwe pielęgniarki z sercem, które i bez bombonierki potrafią się chorymi opiekować. Jeśli chodzi o premiowanie zawodów, które nie mają w tradycji otrzymywania napiwków, to jesteśmy sami sobie winni. Przecież nie mają tego w regulaminie, że musimy pokazać dowód ubezpieczenia wraz z bombonierą. Jak przestaniemy dawać to przecież nie przestaną nas leczyć, wygrywać sprawy w sądzie czy szukać sprawców wypadku. To już nie czasy komuny, że to klienci muszą zabiegać o usługę a przy tym wyginać się, kombinować i wciskać prezenciki. Wiem, że zawsze znajdą się tacy, którzy się ze mną nie zgodzą. Macie prawo. Ja również mam prawo wybierać czy dać kurierowi napiwek czy nie. Dobrze, że żyjemy w kraju, w którym na szczęście napiwek nie jest wliczany automatycznie do rachunku w każdej restauracji! Aleksandra Iwankowska