„21 Jump Street” to nazwa serialu telewizyjnego z lat 80-tych, w którym po raz pierwszy usłyszano o niejakim Johnny’m Deppie. Po nim zaczęła się jego wielka, trwająca do dziś kariera. Teraz Hollywood powraca do pomysłu policjantów przebranych za licealistów, którzy w ramach swojej działalności operacyjnej mają rozpracować dilerów narkotyków handlujących w szkole. Pełnometrażowy „21 Jump Street” z Jonah Hillem i Channingiem Tatumem to karkołomna dość próba odświeżenia tematu. Co najbardziej jednak zaskakujące próba w pełni udana! Karkołomne zadanie stanęło przed reżyserami filmu – Philem Lordem i Chrisem Millerem. Znani dotychczas głównie w realizacji filmów animowanych panowie postawili przed sobą cel połączenia konwencji komedii, kina sensacyjnego i gatunku „high-school” comedy. Nie tylko udało im się zasygnalizować istnienie ich wszystkich. Każda z konwencji żyje w tym filmie na swoich własnych warunkach, co narzuca fabule bardzo dużo dynamiki. Dynamiki, która pojawia się od pierwszej minuty filmu i nie schodzi z ekranu do samego końca. Mamy więc wręcz idealnie odtworzony przykład komedii rozpisanej na dwóch przeciwstawnych bohaterów, a la połączenie „Zabójczej broni” z filmami pary Walter Mathau-Jack Lemmon. Mamy też kawałek solidnie zrealizowanego kina sensacyjnego, co widać szczególnie w brawurowej końcówce filmu. Mamy w końcu rewelacyjną satyrę na filmy o amerykańskim high schoolu, w którym tym razem więcej jest zwolenników ekologii niż chearleaderek, a bardziej popularny od przystojnego mięśniaka okazuje się ten misiowaty, nieporadny fajtłapa. Żaden z tych elementów nie zagrałby jednak na ekranie dobrze bez genialnie dobranej pary aktorów, z których szczególnie Channing Tatum zachwyca swoich timingiem komediowym i swobodą w ukazaniu skrajnych cech swojego bohatera. Nie oznacza to jednak, że Jonah Hill od niego odstaje. Wręcz przeciwnie przez większą część seansu to on jest motorem napędowym całej opowieści. Zwracam jednak szczególną uwagę na Tatuma, gdyż jest to jeden z pierwszych jego występów filmowych, o których można powiedzieć, że udało mu się pokazać prawdziwe aktorskie umiejętności. Nie można zapomnieć także o drugim planie, który właściwie kradnie w całości powracający na ekrany w powalającym stylu Ice Cube – rewelacyjna rola! Warto zwrócić także uwagę na epizody samego Deppa oraz znanego ze świetnego, niestety niezbyt znanego w Polsce serialu „Parks and recreation” Nicka Offermana. „21 Jump Street” to taka rozrywka jaką w kinie znaleźć może nietrudno, ale jednak rzadka w kontekście poziomu realizacji. Zabawa konwencjami na najwyższym poziomie! Maciej Stasierski