Ciężko w tych czasach o choćby przyzwoity horror, co udowodnił niedawny seans koszmarnego „Silent Hill”. Dlatego też warto oddać sprawiedliwość filmowi „Sinister”, który w konwencji nie jest niczym oryginalnym, ale pozostaje jednak obrazem o trzy klasy lepszym o współczesnych przedstawicieli gatunku. Wypalony pisarz szuka tematu na kolejną książkę. Żeby go znaleźć przenosi się z rodziną do domu, w którym mieszkała zamordowana rodzina. Wszyscy, poza dziewczynką, która jest wciąż uznawana za zaginioną, zostali powieszeni na drzewie. Ellison (Ethan Hawke) stara się rozwikłać tę zagadkę. Nie wie jeszcze, jakie czekają go konsekwencje takiej decyzji. Jest w tym filmie kilka elementów dramatycznie schematycznych, których nigdy chyba nie zrozumiem oglądając horrory. Dlaczego Ci bohaterowie zawsze chodzą po ciemku? Aż tak trudno włączyć światło, a może oszczędzają pieniądze za prąd? Nie wspomnę w momentach z narastającą muzyką, w których jak na zawołanie zza pleców głównego bohatera wyłaniają się postaci – taki ujęć w „Sinisterze” jest od groma. Mimo tego jest coś w stylu narracji Scotta Derricksona co przyciąga. Dlatego też „Sinister” mimo, że złożony z kliszy ogląda się dobrze, nie nudzi, niekiedy (choć niezbyt często) niepokoi. Derrickson wraz autorem muzyki Christopherem Youngiem dbają o atmosferę, którą czuć w tym nawiedzonym (czyżby?) domu. Za resztę zaś odpowiada znakomicie grający Ethan Hawke, który jako jeden z niewielu aktorów w horrorach potrafił odciąć się od stereotypowego wizerunku bohatera tego gatunku, drącego się w niebogłosy lub bezmyślnie uciekającego schodami na górę. Jego Ellison to typowy bufon z rozbuchanym ego, który potrafi dla dobra swojej kariery poświecić nawet rodzinę. Hawke świetnie pokazuje jego wypalenie pomieszanie z wciąż tlącą się wiarą we własne możliwości. Szkoda, że tak solidnie, żeby nie powiedzieć, że subtelnie budowana konstrukcja rozpada się jak domek z kart w zdecydowanie zbyt dobitnym, przerysowanym, niepotrzebnie dopowiedzianym, w końcu zwyczajnie głupim finale. Niemniej mimo tego niefortunnego zamknięcia „Sinister” to jedna z lepszych horrorowych propozycji tego roku, jakże ubogiego w dobre pozycje tego gatunku. Maciej Stasierski