Reżyser Caradog W. James po całkiem udanej zabawie z klimatycznym kinem klasy B w postaci filmu Maszyna (2013), a wcześniej z krótkometrażówkami, zdecydował się na nakręcenie horroru. Jednak przywołanie postaci związanej ze słowiańskim folklorem wiosny nie czyni; a co dopiero nie przestraszy Was w kinie.
Główna bohatera, czyli Chloe (Lucy Boynton) jako dziecko została oddana do sierocińca. Powodem takiej sytuacji była kariera świetnie prosperującej matki, rzeźbiarki Jess (Katee Sackhoff), która ostatecznie załamała się. Kobieta powraca po dojrzewającą już nastolatkę, która mimo wszystko nie chce mieć nic wspólnego z rodzicielką. Pewnego wieczora dziewczyna, wspólnie z przyjacielem, trafiają pod drzwi opuszczonego od wielu lat starego domu. Jak głosi miejska legenda, Zastukaj raz, by ją obudzić, dwa, by z martwych wstała. Chloe decyduje się chwycić kołatkę (z logiem kozła – a jakże by inaczej!) i zapukać dwukrotnie. Złe widmo jednak nie zjawia się. Dziewczyna nie wie, że mimo wszystko obudziła mroczne zło, które związane jest także z jej przeszłością.
Caradog W. James zapewne dwoił się i troił, próbując przetworzyć wielowątkową historię, autorstwa Marka Huckerby’ego i Nicka Ostlera (twórcy skryptu do horrory Howl z 2015 roku), w której nie brakuje dziur fabularnych. Tym oto sposobem otrzymaliśmy typowy produkt ze znanymi i tak bardzo obcykanymi przez współczesne kino grozy chwytami: od wyskakujących straszydeł, przez mroczną muzykę, po przesuwające się przedmioty. Szkoda, że twórcy bardziej nie skupili się na słowiańskim folklorze Baby Jagi. Tak, by chociaż w pewnym stopniu bardziej podkreślić głównego antagonistę lub minimalnie sięgnąć do owej mitologii. Tak się jednak nie dzieje, nie licząc wygooglowanych grafik. W zamian otrzymujemy typowe, amerykańskie kino grozy. O, ile na przykład w Kronice Opętanie (oryg. The Possession, 2012) mit dybuka został całkiem dobrze nakreślony, o tyle w Baba Jadze nie mamy o czym mówić.
Mimo nacisku na żeńską część obsady i wątek kryminalny, całość jest nijaka. Podobnie, jak Lucy Boynton czy Katee Sackhoff, które nawet nie próbują nas przekonać, by kibicować im jako bohaterkom owego „horroru”. W przypadku tej pierwszej aktorki – to jej kolejne spotkanie z polskimi widzami w tak krótkim czasie. Wcześniej mogliśmy podziwiać ją w produkcji Oza Perkinsa pt. Zło we mnie. Szkoda tylko, że tam dała większy popis swoich umiejętności.
Javier Botet po raz kolejny ma swoje momenty w kinie grozy. Hiszpański aktor, który specjalizuje się w kreowaniu straszydeł – od zarażonej Medeiros w REC i REC2, przez Myrtu w Po tamtej stronie drzwi czy tytułową Mamę – tym razem ma mniejsze pole do popisu. Charakteryzacja to największy atut, a niewielkie efekty CGI dodają splendoru postaci Baby Jagi. Niestety, momenty te są bardzo krótkie i przez nie na pewno nie podskoczycie z wrażenia.
Film Jamesa nie przekonał mnie. Zabrakło ciekawej koncepcji, rozbudowanej wokół Baba Jagi, która nie straszy i nie jest choć odrobię mroczna. Nawet charakter i próby uwspółcześnienia tego na amerykański horror nie powiodły się. Próżno czekać na gęsią skórkę w trakcie trwania seansu.