Koszykarki Ślęzy Wrocław po raz drugi w historii zagrają o złote medale mistrzostw Polski, w finale znów mierząc się z Wisłą Kraków. Niezależnie od końcowego wyniku, należy im się ogromny szacunek.
Przez lata Ślęza pozostawała we Wrocławiu w cieniu koszykarskiego Śląska. W ostatnich latach jest odwrotnie. O ile działacze męskiej drużyny mają problemy ze znalezieniem sponsorów i stawiają na szkolenie przyszłych talentów, to Ślęza udowadnia, że mądrze zarządzany klub może walczyć o najwyższe cele. I że dogadanie się ze sponsorami, którzy wyłożą w naszym mieście pieniądze na koszykarski zespół, nie jest niewykonalne.
Prezes Ślęzy Katarzyna Ziobro – Franczak to wzorowy przykład działacza sportowego – młoda energiczna, pełna pomysłów i charyzmy. Odnoszę wrażenie, że niemożliwe jest dla niej niczym. Dwa lata temu odważnie i być może nieco bezczelnie założyła sobie, że niedługo jej klub będzie walczył z Wisłą o złoto. Dodam, że Ślęza była wtedy beniaminkiem targanym różnymi problemami i kryzysami. Wydawało się, że prędzej spadną niż zaczną walczyć o najwyższe cele. Stało się inaczej. Mimo małej pomocy ze strony miasta (wstyd!) Ziobro – Franczak postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, dogadując się z kilkoma lokalnymi firmami i biznesmenami. Można? Można!
Szacunek należy się także trenerowi Arkadiuszowi Rusinowi i zawodniczkom, np. Marissie Kastanek i Sharnee Zoll-Norman.
Ta rywalizacja będzie miała wiele podtekstów, które dodadzą jej smaczku. W 1987 roku Ślęza zapewniła sobie mistrzostwo Polski, dwukrotnie pokonując Wisłę w finałach. Tym samym udało się przełamać złą passę, bo wcześniej wrocławianki dwukrotnie walczyło o złoto z Wisłą, za każdym razem przegrywając te rywalizacje.
Przed rokiem Ślęza musiała uznać wyższość Wisły w półfinałach, przegrywając 2:3. Krakowianki w tym roku pokonały Ślęzę także w finale Pucharu Polski, wygrywając po dogrywce.
Choć podopieczne Arkadiusza Rusina w sezonie zasadniczym przegrały z Wisłą także u siebie, to na wyjeździe okazały się lepsze, zwyciężając z nawiązką. Między innymi dzięki temu przystąpiły do play-offs z pierwszego miejsca i mają przewagę parketiu.
– Kiedy jest żywiołowy doping i mamy wsparcie kibiców, to jest to atut. Jednak ten sezon i play-offy pokazały, że każda hala jest do zdobycia. My w ćwierćfinale i półfinale traciliśmy atut własnej hali, ale później i tak awansowaliśmy – zauważa Arkadiusz Rusin, trener Ślęzy.
– Nie mamy nic do stracenia. Przeszliśmy długą drogę w tym sezonie. Chcemy grać o jak najwyższe cele, ale mamy świadomość z kim się mierzymy. Wisła to 25-krotny mistrz Polski. W ostatnich sześciu sezonach była finalistą i tylko raz oddała palmę pierwszeństwa zespołowi z Polkowic. Wisła jest rozpatrywana w roli faworyta, ale my już niejednokrotnie pokazywaliśmy, że potrafimy grać dobrą koszykówkę i wygrywać ważne mecze, czy to u siebie, czy na wyjeździe. Tą drogą będziemy podążali w finale – dodaje szkoleniowiec wrocławskiego zespołu.
W środę i czwartek koszykarki Ślęzy zmierzą się przed własną publicznością z Wisłą Can-Pack Kraków w pierwszych meczach o mistrzostwo Polski. Początek obu spotkań o godz. 18:45 w hali AWF-u przy Stadionie Olimpijskim. Transmisje w TVP Sport.
Fot. Ślęza Wrocław.