Denzel Washington jest niewątpliwie fenomenem. Niezwykłość ta polega na gwarancji jakości, ktora niesie udział pana ‘D’ w każdym filmie, a dodając do tego konkretnego reżysera pokroju Tony’ego Scott’a możemy być pewni ze pieniądze ‘ulokowane’ w kinowym bilecie nie będą zmarnowane. Współpraca obu profesjonalistów w swoim fachu podczas ‘Man of Fire’ zaowocowała znakomitym filmem, dlatego ponowna kooperacja tych dwóch panów niemal zapewniała sukces ich najnowszego dzieła ‘Deja Vu’.
Miejscem akcji filmu jest zdewastowane przez huragan ‘Catrina’ miasto Nowy Orlean. Miejscowy funkcjonariusz wydziału ‘ATF’ Doug Carlin (Denzel Washington) zostaje przydzielony do rozpracowania sprawy ataku terrorystycznego na prom pasażerski, podczas którego ginie ponad 500 osób. Swa błyskotliwością i sprawnością działania zadziwia nadzorujących dochodzenie pracowników FBI. Zdobyte wśród ‘tajniaków’ uznanie przynosi propozycje współpracy od agenta Andrew Pryzwarry dowodzącego akcja. Najnowsze zdobycze techniki wykorzystywane przez ‘federalnych’ sprawiają, ze sprawca zostaje namierzony. Sprawa wydaje się prosta, lecz Carlin postanawia uratować wcześniejszą ofiarę terrorysty – piękną Claire Kuchever (Paula Patton). W tym celu, przy użyciu ‘kosmicznej’ machiny, przenosi się 4 dni w przeszłość. Co stanie się dalej warto zobaczyć na własne oczy.
Film jest naprawdę niesamowicie wciągający i do pewnego momentu rewelacyjny, niestety stan ten psuje w moich oczach pojawienie się owego pierwiastka ‘science fiction’. Przeniesienie się w przeszłość Doug’a Carlin’a zbytnio kontrastuje z powaga początkowej, znakomitej części filmu. Klimat mozolnego dochodzenia prawdy, miasta zniszczonego kataklizmem, wyśmienita gra ‘D’, tragedia setek osób i błyskotliwa akcja, wszystko to trochę zniweczone przez wątek fantastyczny. Oglądając ten obraz, miałem faktycznie małe ‘deja vu’ – cudowne urządzenie do podglądania przeszłości i przenoszenia w czasie przypomniało mi swoja głupotą, żenujący, niewidzialny samochód agenta 007 z ‘Jutro nie umiera nigdy’.
Wspomniana wada to na szczęście jedna z niewielu słabości najnowszej produkcji Tony’ego Scott’a. Chyba nikogo nie zaskoczę mówiąc, ze Denzel ponownie jest genialny? Oprócz ‘D’ dobrze zaprezentowali się również James Caviezel , znany z roli Jezusa w ‘Pasji’ Mela Gibsona, tym razem wcielił się w postać głównego, ‘czarnego charakteru’ – Carroll’a Oerstadt’a, psychicznie chorego patrioty-zamachowca. Osobiście spodobał mi się także Adam Goldberg jako Denny – specjalista FBI od zaawansowanych technologii. Val Kilmer nie błyszczał i to chyba najlepsze co mogę powiedzieć o jego roli. Zdaje się, ze starość, przybranie na wadze i utrata wizerunku macho nie służą łamaczowi kobiecych serc. Nieźle za to spisała się Paula Patton w roli Claire.
Pomimo słabszego momentu związanego z wycieczka w przeszłość, który można zrzucić na karb wymogu – tytułowego ‘Deja Vu’, film ogląda się z przyjemnością. Intrygująca fabuła, dobre zdjęcia i muzyka oraz znakomita gra aktorska Denzela Washingtona sprawiają, że wychodząc z kina nie poczujemy tytułowego uczucia.