Podczas gdy wrocławska gastronomia zaczyna nabierać wiatru w żagle, a tylko w 2016 w mieście otworzyło się ponad 200 nowych restauracji, szczególnie cenię sobie miejsca, do których chcę wracać. Lubię testować nowe restauracje i być na bieżąco z gastronomicznymi nowościami. Śledzę historie ludzi, którzy stoją za tymi przedsięwzięciami i kibicuję im, bo przetrwanie w branży nie jest rzeczą łatwą. Jednak w tym biegu po więcej szczególnie doceniam miejsca, które oferują „pełny pakiet”: jedzenie, atmosferę i obsługę. Dlatego jako najmilsze miejsce 2016 roku wspominam Dobrą Karmę.
Zaczęło się od zupy
W lutym 2016 weszłam do Dobrej Karmy po raz pierwszy. I do tej pory pamiętam krem chrzanowy z warzywnymi chipsami, który rozprawił się wtedy z mrozem za oknem i rozgrzał po koniuszki palców. Zupy są bezapelacyjnie mocnym punktem tego bistra i do tej pory zjadam którąś z codziennych propozycji przy każdej z wizyt. Kartę w Dobrej Karmie można bowiem podzielić na dwie części: jest stała, sezonowa karta, która zmienia się kilka razy w roku. Jest też oferta lunchowa, która ulega zmianie każdego dnia. W zestawie otrzymujemy zupę i danie mięsne albo wegetariańskie za 25 zł (wege – 21 zł). Cieszy obecność w karcie lokalnych składników, takich jak sery zagrodowe. To, na co możemy liczyć, to smaczne, proste dania (makaron z kurczakiem czy zupa jarzynowa), ale zestawione niestandardowo i zaskakująco. Tak jak dzisiejszy lunch dnia, w którym obok placków z pietruszki wylądowała konfitura z czerwonej cebuli, żel śliwkowy i szpinak.
A z najnowszej, zimowej karty, hitem są dla mnie pierogi ruskie z pieczonym czosnkiem, kwaśną śmietaną, jabłkiem, serem ślubowskim i palonym masłem – taka prostota smaków i doskonale znane, klasyczne połączenia, ale przepysznie skomponowane danie, które chciałoby się jeść codziennie. Pizza z pieczonym czosnkiem, boczkiem, ricottą i rukolą (na drugim planie) to też bardzo dobry pomysł na zimowy obiad.
Spójne wrażenia
Oprócz jedzenia, które stawiam na pierwszym miejscu, duże znaczenie ma też dla mnie charakter miejsca. Dlatego Dobrą Karmę lubię za brak nadęcia. Nie czuję się tu intruzem, jest niezobowiązująco, a pod kątem wystroju – miło dla oka. Obsługa, choć czasem odrobinę zdezorientowana z kolejnością wydawania dań, zawsze jest miła i zorientowana, co wchodzi w skład potraw. A ten chwilowy brak orientacji podczas niektórych wizyt, to dla mnie jedyny, drobny, mankament.
Wystrój Dobrej Karmy jest nowoczesny, ale z elementami retro (np. pamiętająca poprzedni ustrój szafka na antresoli). Duże okna, mnóstwo drewna i wspomniana antresola powodują, że z równą przyjemnością chodzę tam z mężem, jak i na spotkania biznesowe.
Dobra Karma to nie jest miejsce „fine diningowe”, ale też do takiego nie aspiruje. Oferuje kuchnię prostą, ale „podkręconą” nieoczywistymi składnikami i technikami (lody z maślanki do placków gryczanych, palony por do dorsza, arbuz w makaronie z krewetkami). Mnie kupuje szczerość, brak zadęcia i smak. Mam nadzieję w 2017 wracać tam równie często co w 2016.
Dobra Karma
ul. Kościuszki 23
Facebook: https://www.facebook.com/dobrakarma216/?fref=ts