Pewnie po tym tekście uznacie mnie za typowego przedstawiciela społeczności blogerskiej, który nie zna się, ale mimo to lubi się na dany temat wypowiedzieć. Rzeczywiście nigdy nie pretendowałem do bycia blogerem kulinarnym, a moje umiejętności w kuchni przy dobrych wiatrach dochodzą do stanu, w którym jestem w stanie usmażyć przyzwoity omlet albo zrobić sałatkę z nieprzegotowaną kaszą jaglaną – słowem rewelacji nie ma.
Jednak mimo takiego backgroundu, a może lepiej byłoby powiedzieć jego braku, wczorajsza wizyta w jednym z nowych miejsc we Wrocławiu zainspirowała mnie do przelania na papier kilku, zapewne nie do końca kompetentnych słów. O czym mówię? O Folgujemy, maleńkim śniadaniowo-lunchowym bistro na skrzyżowaniu ulic Kniaziewicza i Dąbrowskiego.
Już sama lokalizacja może być uznana przez większość znawców tematu za zaskakującą, jako, że te rejony miasta raczej nie przyzwyczaiły nas do bogatej oferty gastronomicznej. Co nie oznacza, że nie warto byłoby tego zmienić. Jeśli w okolicach dworca będą powstawały kolejne miejsca na podobnym poziomie, co Folgujemy czy świetna lodziarnia Krasnolód, to tylko będę się chętniej zapuszczał właśnie w tamte uliczki.
Co zaskoczyło mnie na wejściu? Informacja o śniadaniach, które podawane są od 7.30. Jako, że nie jestem człowiekiem korporacji, wiadomość tak nie zwaliła mnie może z nóg, ale z drugiej strony znając tryb życia moich znajomych, możliwość wizyty w dobrze pomyślanej śniadaniowni jeszcze przed początkiem wyczerpującego dnia pracy może być zbawienna.
Ja zjawiłem się w Folgujemy jednak dużo później, bo w porze kolacji. W tym czasie bistro przestało już serwować lunche, które zgodnie z zapewnieniem Pani obsługującej nas (zapomniałem dodać, że w tej eskapadzie towarzyszył mi znajomy), rozchodzą się wyjątkowo szybko. W tygodniu podaje się je od 12, a weekendy nieco później bo po 13. To też swego rodzaju novum, bo wrocławskie restauracje raczej przyzwyczaiły do tego, że lunche podawane są w nich tylko w tygodniu – Folgujemy dostaje w tym miejscu olbrzymiego plusa.
Co dostaliśmy na naszą kolację? Ja zamówiłem dużego burgera w pulled porkiem z łopatki w barbecue i był to genialny wybór. Zachwyciło mnie wspaniale zrobione, miękkie i nieco słodkawe mięso, które idealnie współgrało z colesławem z czerwonej kapusty. Gwiazdą tego dania okazała się jednak wyśmienita domowa bułka! Połączenie z przyzwoitym Pilznerem z Innych beczek wypadło niemalże idealnie, choć być może dla większego głodomora nawet ta duża porcja okazałaby się za mała. W tej sytuacji sugeruję deser – ja wybrałem bezglutenową tartę z nutellą posypaną wiórkami kokosowymi. Niebo w gębie.
Makaron z zielonym pesto z orzechami nerkowca, który wybrał mój towarzysz, na talerzu prezentował się także doskonale. Jak smakował? Zachęcam do sprawdzenia samemu. Ja na pewno do Folgujemy zawitam jeszcze wielokrotnie, zarówno po to, żeby spróbować innych pozycji z ich karty dań głównych (5 pozycji), jak i po to żeby poszaleć z ciekawie wyglądającym „Piknikiem na trawie”. O co chodzi? Myślę, że warto przekonać się samemu, dlatego spotkajmy się na Kniaziewicza 16?