Ulica św. Antoniego i jej okolice są niemałą gratką dla poszukiwaczy kulinarnych doznań. W czerwcu ta gastronomiczna okolica zyskała nowego lokatora: frytkarnię. Przyznaję, nigdy nie reagowałam na frytki z dużym entuzjazmem. Najprawdopodobniej działo się tak za sprawą polskiej frytki gastronomicznej, dosypywanej hojnie do popularnych zestawów obiadowych w (zbyt) dużej ilości lokali. Może właśnie z tego powodu wielokrotnie minęłam ten lokal bez większej ciekawości? Z pewną dozą nieufności, do kolejki pod okienkiem stanęłam dopiero w ubiegły weekend. Ku mojemu zaskoczeniu, tym razem trafiłam na coś wyjątkowego.
Frytki+sos to miejsce genialne w swojej prostocie i zasługujące na szczególną uwagę. W niepozornym okienku możemy kupić produkt, który posiada istotną cechę: dbałość o składniki. Gwiazdami są tutaj belgijskie ziemniaki i autorskie sosy zabierające nas w podróż dookoła świata. Moim absolutnym ulubieńcem stał się sos BBQ z dymnym posmakiem wędzonej śliwki. Jeżeli w tym momencie zastanawiacie się jak może smakować ziemniak ze śliwkową nutą, to zapewniam Was, że wybornie.
Same frytki są w punkt. W papierowym rożku otrzymujemy porcję równomiernie złotych ziemniaczanych słupków. Każdy z nich jest uzależniająco chrupiący z zewnątrz i aksamitny w środku. Wnętrze frytek, mimo swojej konsystencji, nie jest mocno skrobiowe. Nie miałam potrzeby dosalania kupionej porcji i właściwie nie zmieniłabym w niej absolutnie nic. Ziemniaki smażone są na mieszance olejów roślinnych i nawet późną, wieczorową porą nie smakują przepaloną fryturą, zmęczeniem i rutyną.
Za porcję frytek, w zależności od jej wielkości, należy zapłacić 7/9zł. Każdy sos to dodatkowe 2 zł. Miłym gestem jest możliwość degustacji sosów przed dokonaniem wyboru. Do zestawu z frytkami oferowane są także napoje.
W życiu najłatwiej wyłożyć się na z pozoru najprostszych zadaniach. Może właśnie dlatego tak trudno zjeść świetne frytki, które oferuje obecnie każda z dziesiątek wrocławskich burgerowni. Frytki+sos proponują nam popularny fastfoodowy produkt wyniesiony na zaskakująco wysoki poziom. Tak wysoki, że chce się tam wracać.
Maria Piecha