Ostatnie wyreżyserowane przez Luca Bessona dzieło filmowe – „Lucy” – zostało przyjęte bardzo chłodno. Tym razem Francuz zabrał nas do jeszcze bardziej futurystycznego świata, pełnego rozmaitych, galaktycznych ras i nacji, kipiącego kolorami i wyobraźnią. Reżyser od wielu lat jest zafascynowany pierwowzorem „Valeriana i Miasta Tysiąca Planet”.
Dla fanów komiksu (przetłumaczonego i wydanego także w Polsce), którego pierwsze wydanie ukazało się w 1967 roku, tytuł może wydawać się mylący. Jest on bowiem połączeniem nazw dwóch pierwszych tomów ˗ „City of Shifting Waters” oraz „Empire of a Thousand Planets.” Cała komiksowa franczyza liczy sobie aż 29 tomów, a Besson ponoć ma już przygotowany scenariusz drugiej części. Zatem, czy czeka nas nowe, kinowe uniwersum?
Tytułowy bohater Valerian (Dane DeHaan) wraz ze swoją partnerką Laureline (Cara Delevingne) przemierzają galaktyki pilnując w nich ładu i porządku. Z przebiegu fabuły bardzo szybko dowiadujemy się, że chłopak będzie mocno zabiegał o względy swojej partnerki. Jego wątła postać jednak nie przekonuje ˗ ani jako cwaniakowaty major, ani jako amant zaliczający kolejne panny. Dużo lepiej ogląda się Delevinge. Jej rola jest niewymuszona, widać że aktorka czuje się swobodnie wyjaśniając międzyplanetarne machlojki. Niestety oglądając ich jako duet trudno nie odnieść wrażenia, że coś poszło nie tak. Czarny charakter nie jest wyrazisty, jego działania są łatwe do przewidzenia, a akcenty antagonistyczne rozłożone są w kilku miejscach.
Skoro nie bohaterowie, to co może przyciągać widzów do kin? Wielobarwny trailer zapowiadał przecież całkiem dobre widowisko. I owszem, to świat przedstawiony odgrywa niebagatelną rolę. Twórcy dysponowali jak dotąd największym budżetem, jeśli mowa o europejskiej produkcji. 170 milionów dolarów pozwoliło na zaangażowanie Industrial Lights and Magic – wytwórni Georga Lucasa zajmującej się efektami specjalnymi. Pod swoją pieczą współtworzyli oni takie filmy jak „Star Trek” czy „Piraci z Karaibów”.
W pierwszych sekwencjach widzimy w jaki sposób rozrasta się Miasto Tysiąca Planet i przeistacza w tętniącą życiem asteroidę. Mimo że dotyka ich gospodarczy kryzys, co w naszym świecie jest naturalną koleją rzeczy dla każdego państwa, to ta wielokulturowa masa żyje w harmonii i pokoju. Niełatwo oprzeć się wrażeniu, że francuski reżyser próbuje przekazać, że Unia Europejska może być właśnie takim miejscem. Silnym i zgodnym. Pod przewodnictwem Francji, oczywiście.
Warte odnotowania jest, że niewielką rolę dostała Rihanna. Natomiast w kraju Luca Bessona głos Valeriana dubbingowany jest przez Xaviera Dolana. To kolejny magnesik przyciągający uwagę. Jednak niewiele to wnosi dla polskiego widza, który dostaje pięknie opakowany produkt. Produkt przypominający paczkę czipsów. W środku kilka smakowitych kąsków, ale reszta wypełniona powietrzem.
Ocena: 5/10
Film obejrzano dzięki uprzejmości Multikina.