Trudno było się spodziewać gorszego filmu otwarcia 13 edycji festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. „Vic i Flo zobaczyły niedźwiedzia” Denisa Cote to na pewno najgorsza inauguracja z siedmiu edycji, w których brałem udział. Ciężko chyba o bardziej paradoksalnie skonstruowany, oparty na całej masie niepotrzebny, durnowatych pomysłów, film. Cote tworzy bowiem obraz jednocześnie zupełnie pozbawiony ważnego elementu treści, z drugiej starał się go w maksymalny sposób przeintelektualizować. Wyszedł z tego przeciągnięty, przeraźliwie nudny, przeszarżowany bełkot, który w końcówce przeradza się w jatkę bez hamulca, za to z przerysowaniem na najwyższym poziomie. Tym większa szkoda, bo Cote wybrał sobie temat bardzo interesujący – relację homoseksualną między kompletnie różnymi od siebie kobietami, które miotają się zarówno w swoich rolach społecznych, jak i we własnych osobowościach. Wszystko to jednak się nie powiodło, bo Cote nie potrafił takiej historii opowiedzieć używając bardziej zrozumiałych środków. Wybrał drogę udziwnienia i przez to przegrał z kretesem. Podobnie przegrali zresztą jego szarżujących do granic możliwości aktorzy. Cote starał się budowa atmosferę swoistego zagrożenia, dziwności, napięcia. Jednak i to nie wyszło mu przesadnie dobrze, bo rozpisał historię na zbyt duży mniejszych lub większych podwątków. Przez to widzowi chwilami ciężko jest śledzić tę już wystarczająco irytującą fabułę. Wzbogacił też swoje „dzieło” w sceny, które miały mieć charakter symboli. Jeśli rzeczywiście tak jest, to warto spytać reżysera nie tylko o ich przekaz, ale generalny cel ich pokazywania (vide scena, w której szwarccharakter, bo mamy i tutaj takiego, gra sobie zgrabną melodyjkę na gitarze). Podsumowując ten film jednym dłuższym zdaniem – „Vic i Flo zobaczyły niedźwiedzia” Denisa Cote nie sprawdzają się ani w aspekcie fabularnym, ani w aspekcie aktorski, ani też od strony czysto realizacyjnej. Jak powiedziała przed projekcją dyrektor artystyczna festiwalu Joanna Łapińska, Cote stworzył kwintesencję nowohoryzontowego filmu. Jeśli tak ma rzeczywiście ona wyglądać, to czas na powrót do mainstreamu! Maciej Stasierski