12 kwietnia w Nowym Jorku zmarł Kurt Vonnegut, jeden z najbarwniejszych pisarzy XX wieku. Jego barwne, przepełniony czarnym, a nawet wisielczym humorem powieści zdobyły uznanie czytelników na całym świecie. Do najsłynniejszych z nich należą ,,Matka noc”, „Kocia kołyska”, , „Syreny z tytana”, czy „Rzeźnia numer pięć”, w której pisarz opisał swoje doświadczenia z pobytu w Dreźnie w 1945, gdy był jeńcem wojennym. Co znamienne, omal nie stracił tam życia w czasie bombardowań. Kpiarz, łgarz i szarlatan – tak mówili o nim ci, z których się wyśmiewał, a więc napuszeni patrioci i konserwatyści, którzy próbowali usunąć ,,Rzeźnię numer pięć” z kanonu szkolnych lektur, a nawet z miejsc w bibliotekach. Na szczęście bezskutecznie. Vonnegut to także jeden z najbardziej pesymistycznych pisarzy, jacy kiedykolwiek stąpali po ziemi. Być może wynika to z tematów, które podejmował, a może z choroby psychicznej, jaką wmawiali mu jego zatwardziali krytycy. Miało się to rzekomo potwierdzać w postaci Kilgore’a Trouta, bohatera wielu książek pisarza, który stanowił swego rodzaju jego własne alter ego. Co więcej także był pisarzem i bardzo często Vonnegut go uśmiercał. W jednej ze swoich powieści zrobił to, gdy Trout miał 84 lata. Tak jak Kurt Vonnegut w chwili śmierci. Woland