No i wreszcie jest. Kolejna pełnowymiarowa płyta najlepszego polskiego zespołu noise’owego. Chodzi oczywiście o „Witness Of Your Fall” tria Plum. Stosunkowo niedawno wytwórnia Gusstaff Records wreszcie wydała ten materiał. Ale czy warto było czekać? Po przesłuchaniu płyty nasuwają się dwie refleksje. Po pierwsze: nie ma zmiłuj, dostaliśmy ponad pół godziny naprawdę konkretnego łojenia. Momenty uspokojenia obecne jeszcze na poprzednim krążku „Nothing Personal” już praktycznie nie istnieją. Teraz jest tylko prawdziwa furia gitarowych sprzężeń, łomoczące dźwięki przesterowanego basu i rozszalała perkusja. Po drugie: wreszcie udało im się osiągnąć takie brzmienie, jakie uzyskują na swoich koncertach. Jednak może po kolei… Płyta rozpoczyna się od utworu „Drought Destroyed My Eyeballs”. Jest to kolejny z tzw. „hitów” zespołu (należą też do nich np.„Private Hell” i „0pm”). Bardzo dynamiczny, potężny. Idealny na początek. Po nim lekkie zdziwienie. „Neverland”. Strasznie ciężki kawałek. Linia basu wprost wyjęta z twórczości NoMeansNo. Dodajmy to tego niemiłosierne wrzaski Marcina Piekoszewskiego i już wiemy, o co chodzi. Słuchamy jednak dalej – „Man-Made God”. Znowu dostrzegamy wpływy kanadyjskiego hardcore’u. Nie jest on już tak bardzo agresywny jak poprzednia kompozycja. Następny utwór „Depth” jest utrzymany w odrobinę podobnym klimacie, jednak jeszcze bardziej stawia na punkrockową jazdę (zwłaszcza w szalonej końcówce). Wyraźnie słyszalne są w nim również dźwięki w stylu Shellac. Następnie dochodzimy do trzydziestu sześciu sekund uspokojenia za sprawą przerywnika zatytułowanego „You Lucky Devil” odrobinę kojarzącego mi się z twórczością Slint. Dalej umieszczony jest „Trick Of Tragedy” ponownie czerpiący garściami od Shellac. Utwór ten wyróżnia się również tym, iż jest odrobinę wolniejszy od wcześniejszych, co nie znaczy, że lżejszy – to nadal kawał mocnego grania. Po nim słyszymy „Sight”. Tutaj inspiracje kapelami Steva Albiniego zostały przełamane nutką muzyki w stylu wspomnianego wcześniej Slint (partie gitary w spokojniejszych fragmentach). Ósmym utworem na płycie jest natomiast oparty na potężnym riffie basu „Out Of Burden”. Bardzo dosadny kawałek. Po nim możemy sobie posłuchać czternastu sekund krzyków przepuszczonych przez efekty gitarowe odrobinę w klimacie wrocławskich znajomych z KzK. I jeszcze mocno transowy „Source” kończący się kompletną gitarową burzą. Po nim w naszych domach zapanuje cisza, gdyż to ostatni utwór, który trafił na „Witness Of Your Fall”. Nowa płyta Plum to z całą pewnością noise na naprawdę światowym poziomie. Bardzo sprawnie zagrany i świetnie brzmiący. Jednak jest jedno małe „ale”… Nie jest to muzyka dla każdego. Z muzyką Plum jest jak z książkami Gombrowicza. Nie do każdego trafi, ale możemy być pewni, że jest bardzo wartościowa. Do mnie „Witness Of Your Fall” trafiła dopiero za czwartym przesłuchaniem i nie żałuje tego. Naprawdę warto się pomęczyć z odbiorem. W najgorszym wypadku trochę uszkodzimy sobie słuch…