Wróciłam do Wrocławia. Nie było łatwo rozstać się ze spokojnym, beztroskim światem, gdzie czas naprawdę płynął jakoś wolniej. Jednak moja ciekawość wygrała. Zawsze uważałam, że jest jedną z moich najgorszych wad. Często przez nią miałam kłopoty. Ale to była tak intensywna, nagląca, wręcz fizyczna potrzeba, że zawsze wygrywała z moim zdrowym rozsądkiem. Długo rozmyślałam nad sposobem uzyskania danych wcześniejszego czytelnika “Ulissesa”.
Przez moją głowę przewijały się różne pomysły – że rozkocham w sobie bibliotekarza, że zaprzyjaźnię się z bibliotekarką, że ukradnę dane. W końcu wybrałam sposób “na zakochaną”. Powiem, że wcześniejszy użytkownik to miłość mojego życia i że jeśli nie podadzą mi jego imienia i nazwiska, to już do końca życia będę samotna i nieszczęśliwa. Czy ktoś komuś odmówiłby miłości?
Poszłam do biblioteki lekko zdenerwowana – w końcu za chwilę miałam zrobić z siebie fanatyczną kochankę. Postanowiłam najpierw wybadać teren – sprawdzić, kto ma być moim przeciwnikiem. Zaglądnęłam nieśmiało do pokoiku, gdzie wypożyczane były książki. Oczom nie mogłam uwierzyć. W kącie siedziała cicha blondynka o pięknych niebieskich oczach w której rozpoznałam swoją przyjaciółkę z podstawówki. Wiedziałam wtedy, że wszystko pójdzie dobrze.
Przywitałam się i zapytałam czy nie ma ochoty na kawę. Poszłyśmy do pobliskiej kawiarenki, o której rzadko kto wie, więc oprócz kelnerki i baristy nie było w niej nikogo. Ściszonym głosem opowiedziałam jej swoją historię. Powiedziała, że mi pomoże. Listę nazwisk miała mi przesłać mailem.
Wróciłam do domu i co pięć minut sprawdzałam pocztę. A później co trzy minuty. Mail nie przychodził. Nie wiedziałam, dlaczego tak na niego czekałam…
Magda Witkiewicz