Zawsze była pod ręką. Wystarczyło tylko po nią sięgnąć. Nigdy dotąd nie żałowała – od razu robiło się lepiej. Powoli czuła jak ból przechodzi. Pulsująca siła w jej głowie spokojnie rozpływała się we wnętrznościach.
A potem musiała sięgnąć po następną, bo dręczące uczucie znowu powracało.
Następną.
Następną.
Następną.
A później popiła winem, bo tak czasem robią na filmach.
Nie płakała, bo po co? I tak nikt nie nagrywa… Jej śmierci nikt nie nagra. Więc nie musi myśleć dlaczego to robi.
Położyła się na kanapie, przytuliła do poduszki. Zamykając oczy poczuła zapach skoszonej trawy, porannej kawy i jego koszuli. Zobaczyła swojego ukochanego psa i zachód słońca. Usłyszała śmiech dziecka, jej ulubioną piosenkę i letni deszcz. I zaczęła żałować.
Obudził się. On też żałował. Od trzech lat każdego dnia. Od trzech lat mu się śniła, bo żałowała tej następnej i następnej i tego wina.
Magda Witkiewicz