Pogodno powraca z nową i w dodatku wrocławską płytą. „Opherafolia” to zapis ścieżki dźwiękowej, którą zespół ułożył na potrzeby Teatru Muzycznego Capitol. Rockopera z udziałem Pogodna miał swoją premierę na zeszłorocznym Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Nie wiadomo, kiedy możemy spodziewać się jego powtórki, pozostaje nam więc cieszyć się muzyką. A jest czym. Nie wiem, czy poprzedni album grupy- „Pielgrzymkę psów” ( 2004 ) – należy nazwać bardziej spójnym, czy też „OPHerafolię” trzeba określić jako bardziej zróżnicowany. Pozostaje faktem, że materiał z płyty możemy podzielić na dwie kategorie: szybszą i wolniejszą. Zacznę od tej spokojniejszej, do której zaliczę singiel „Alinka”. Na zwrotkach pobrzmiewają baśniowe cymbałki, trzaski i stukoty, jakie ostatnio przypomnieli The Coral. Dynamiczny, melodyjny refren z powtarzaną frazą i chóralnym zaśpiewem przenosi nas z kolei z zdecydowanie „pogodne” rejony. „Knieje” to piękna, łagodna, a przy tym przestrzenna piosenka z pianiem w tle. Zdecydowanie wyróżnia się też „Ekwador Lou/ Ekwador Bosyhaj”. W pierwszej części słuchamy dramatycznej, latynoskiej opowieści o ubogim czeladniku ekwadorskim. Po niespodziewanym załamaniu ( „- Męczy mnie to sisi.” „- Ciebie męczy?” ) utwór przechodzi w zgrabną bossanovę. A mój ulubiony fragment płyty to „Prój skaj/ Et fon houm”: elegancka, dyskretna piosenka, której bujający rytm doskonale oddaje „kulanie się prój sky statku”. Elementem pośrednim między dwiema kategoriami jest „Fenomeno”: tajemnicze zwrotki z wyrazistą linią basu prowadzą nas do żwawego refrenu. W części szybszej panowie przypominają czasy przeboju „Pani w obuwniczym”. Rockowe gitary i nieco bluesowy rytm słyszmy m.in. w „Sfinksie” i „Międzymordziach”. „Studio ziew” to mocny, przestrzenny finał z nieco apokaliptycznym tekstem ( „Kamień na kamieniu” ). Warto też wspomnieć o ciekawostkach w stylu new romanticowych klawiszy w „Wezio song” i słuchowisku z udziałem dwóch par bóstw ( Piasta i Rzepichy oraz Pedro Majowego i Czikity ) w „Rym cym cym czyli lot”. Nie zawiodą się też miłośnicy „pogodnego” absurdu. Odpowiedni poziom nieprawdopodobieństwa gwarantują same tytuły ( „Wezio song”, „Prój skaj/ Et fon houm” ), a lektura tekstów również gwarantuje ciekawe doznania ( „Folio ale port nie wie gdzie” ). Słowem, jak mawiał recenzent jednego z czasopism muzycznych, „tyla tu dobra wszelkiego, że wiela by pisać”.