Kryminał? A może film romantyczny, gdzie młody bohater zakochuje się w o 20 lat starszej kobiecie? A może ani jedno, ani drugie? Przez to, że „Pokusa” nie jest dobra w żadnej z tych kategorii, pozostaje filmem zupełnie do zapomnienia. Historia w obrazie Lee Danielsa opowiadana jest dwu, a może nawet trójtorowo. Z jednej strony mamy do czynienia z opowieścią o ponoć niesłusznym skazaniu za morderstwo niejakiego Hillary’ego (miałem zawsze wrażenie, że w krajach anglosaskich to imię zarezerwowane jest dla kobiet, ale nieważne). Ward James (w tej roli mający za sobą bardzo dobry rok Matthew McConaughey) postanawia przeprowadzić śledztwo dziennikarskie. Inspiruje go do tego korespondencja, którą z Hillary’m prowadzi Charlotte Bless (nietypowa, solidna rola Nicole Kidman). W Charlotte z kolei zakochuje się młodszy brat Warda – Jack (Zac Efron). Całość zaś swoim komentarzem domyka służąca Anita (Macy Gray). Cóż wynikło z tej mieszanki? Mamy tutaj niestety niemal same problemy. Historia a la kryminalna pozbawiona jest najważniejszej w tego typu opowieściach rzeczy – napięcia, na którym można byłoby oprzeć fabułę. Wersja wydarzeń, która lansują Ward i Hillary nie jest spójna, a Daniels nie potrafi za bardzo doprowadzić do tego, żeby była. Gorzej, że w pewnym momencie następuje kuriozalny wręcz zwrot wydarzeń, który doprowadza do wyjścia Hillary’ego na wolność. Niestety ani Daniels, ani jego współscenarzysta Peter Dexter nie raczą nas wyjaśnieniem dlaczego, jak i w ogóle co się wydarzyło. Ważne, że się zdarzyło i trzeba wyciągnąć z tego jakieś fabularne konsekwencje. Te, które serwuje Daniels, zapewne dość wiernie oddające książkowy pierwowzór, są jednak najgorsze z możliwych. Jest to tego typu szarża, której nie chce się oglądać na ekranie, bo z jednej strony wystarczająco już przerysowaną sytuację jeszcze bardziej przerysowuje i spłyca. Z drugiej zaś nie do końca można się zorientować, czy to już koniec. Jeśli nie jest to więc kryminał, to może udało się chociaż zrobić z tego wiarygodny romans. Niestety także w tej kwestii czeka nas rozczarowanie. Niesie je szczególnie postać i kreacja Zaca Efrona, którego zadurzenie w Charlotte jest niestety na poziomie banalnej telenoweli. Aktorstwo Efrona w tym nie pomaga, gdyż braku mu całkowicie charyzmy. Z „Pokusy” zostaje więc niewiele ponad pomysł narracyjny i trochę przyjemnie wytworzonego przez Danielsa klimatu. Jak i zaskakująca, dobra rola Nicole Kidman, która stanowi ewidentny wyjątek w jej karierze. Także Matthew McConaughey jest w tym filmie niezły, choć nie jest to rola na poziomie tego, co zaprezentował w „Bernie’m” czy „Magic Mike’u”. Gorzej wygląda sprawa z Johnem Cusackiem, który nie sprawdza się jako czarny charakter. W „Pokusie” nie zachwycają także brudne zdjęcia i melodramatyczna muzyka. Zostaje tylko nieźle odtworzona epoka. „Pokusa” wygląda jak film zrobiony przez Danielsa bez pasji, jakby nie miał nadziei, że z tego coś więcej można wycisnąć. Wyszło niechlujne, niedopracowane kino, które nie pozwala na emocjonalne zaangażowanie. Tylka dla wiernych fanów Nicole Kidman. Maciej Stasierski