“Annabelle: Narodziny Zła” to film o grupie dziewczyn bez domu.Trafiają one razem do sierocińca na odludziu. Pan domu to postać z traumą: cichy, jednak bardzo niespokojny. Jego żona jest jeszcze bardziej przerażająca. Nic dziwnego; w prologu filmu dowiadujemy się o córce tych dwóch postaci. Dziecko w zagadkowych okolicznościach zmarło. Pozostał pokój pełen wspomnień i nieżywych, pozbawionych właściciela zabawek. Pośród nich znajduje się lalka zmarłej dwanaście lat temu córeczki. Istotna, bo chodzi o Annabelle. Dom scenograficznie jest dobrym polem do popisu. Widok dziewczynki, z lampą naftową, w planie ogólnym – smakołyk przywołujący gotyckie horrory. Ogranie przestrzeni to zdecydowany plus filmu. Tak samo dobrze działa wykorzystanie atrybutów takich jak zabawki, wózek czy winda. To wszystko wypada nawet lepiej niż w pierwszej “Obecności” Jamesa Wana. Jednakże czy tak dobrze buduje napięcie, czy sprawia taką horrorową przyjemność?
To trochę dziecinny film. Pomysły są tak dobre, że oczekiwałoby się czegoś więcej. Konwencja na to jednak nie pozwala. O ile “Obecność” Jamesa Wana była old-schoolowym przykładem filmu w stylu lat 70, to tym razem poczułem skojarzenie z późniejszą dekadą. Zastanawiało mnie czy to nie przez trailer nadchodzącego “It”, który puszczony był przed seansem. Doszło do mnie , że ekipa odpowiedzialna za “Annabelle: narodziny zła”; od tych którzy wpadali na pomysły, dobierali obsadę, do reżysera i operatora – to idealny zestaw do zreinterpretowania “Poltergeista” z 1982 roku. Tylko gdybanie, gdybyśmy już nie mieli remake’u tamtego filmu. Jednak: posmak gotyckiego horroru, banda dobrze dobranych młodych dziewczynek, dom użyty przez mroczną siłę jako labirynt pełen zagadek. Ludzie od “Annabelle: narodziny zła”, powinni pójść za trendem i zrobić coś w stylu lat 80. Gdybanie i hipotezy… więc czy ten właśnie film, który zrobili się broni? Nie do końca.
Z jednej strony zawodzą schematy, jump-scare’y i przewidywalność. Z drugiej jednak sporo samoświadomości w konwencji. Przykładem scena gdy jedna z dziewczynek razem z siostrą zakonną słyszą dźwięki dochodzące ze studni. Pada dialog; siostra: ,,co to?”; dziewczynka – ,,czy to ważne?! Po prostu uciekajmy!” Na dodatek – wiadomo jaki to będzie film, więc trudno uznawać to za minusy. Jako geneza spin-offu “Obecności” Wana – sprawdza się.
Ocena: 6/10