Po „Kobiecie w czerni”, na ekrany polskich kin wszedł niedawno kolejny brytyjski film grozy. „Szepty” w reżyserii Nicka Murphy’ego są reklamowane jako horror. Wydaje się to jednak tylko prosty chwyt marketingowy, gdyż film ten jest czymś o wiele więcej niż kolejną historyjką o duchach, czym fani „Piły” i tym podobnych serii będą rozczarowani. Ja byłem zaś zaintrygowany i bardzo usatysfakcjonowany. Znana z „Vicky Cristina Barcelona” Rebecca Hall gra tutaj Florence Cathcart, znaną w całej Wielkiej Brytanii demaskatorkę fałszywych spirytystów oraz ludzi podających się za duchy. Po kolejnej udanej operacji zostaje zatrudniona do zbadania sprawy śmierci młodego chłopca z szanowanej szkoły z internatem. Wizyta w szkole stanie się dla Florence spotkaniem z przeszłością i nadwątli jej racjonalizmem. Fabuła wydaje się dość sztampowa i mocno przewidywalna. Wszak znowu dostajemy kolejną historię o duchach straszących w dość nieprzyjemnie wyglądającym internacie. Nic jednak bardziej mylnego. Nick Murphy, z pomocą swojej rewelacyjnie grającej obsady, potrafił wznieść tę opowieść ponad poziom prostego kina grozy. Nie tylko więc mamy tutaj kilka trzymających w napięciu momentów, świetną atmosferę, którą buduje muzyka i znakomicie dobrane wnętrza, czy w końcu ciekawy zwrotu sytuacji w samej końcówce, która aż do pojawienia się napisów końcowych pozostawia człowieka w niepewności, co tak naprawdę się stało. Murphy’emu udaje się także stworzyć obok tego wszystkiego całkiem solidny dramat psychologiczny o ludziach żyjących w samotności, niepotrafiących sobie z nią w żaden sposób poradzić. „Szepty” to historia głęboko dotykająca sfery mentalnej człowieka, jego lęków, traum które nawiedzają przez całe życie. Cieszy, że ten przekaz filmu nie umknął, w czym wielka zasługa bardzo mało korzystające z technicznych tricków reżysera i wręcz mistrzowskiej pracy kamerzysty Eduarda Graua. Jednak najbardziej przysłużyli się temu aktorzy, którzy popisowo odegrali swoje role. Rebecca Hall w swojej najlepszej dramatycznej kreacji świetnie pokazała dwoistość postaci Florence – z jednej strony jej daleko idący racjonalizm połączony chwilami z cynizmem, z drugiej samotność, tęsknotę, która daje o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach. Świetnie wsparli ją na drugim planie dawno nie widziana na ekranie Imelda Staunton i pozytywnie zaskakujący tym razem Dominic West. Odkryciem jest jednak młodziutki Isaac Hempstead-Wright, który swoją dojrzałością dorównuje najlepszym czasom Haley Joela Osmenta. „Szepty” to film, który jest dobrym przykładem tego, że nad schematem można tak solidnie popracować, że czasem wychodzi z tego maleńka perełka. Polecam! Maciej Stasierski