Symfonia miejska to podgatunek dokumentu już mocno zapomniany i rzadko wyciągany z filmowej formaliny. Podobnie jest z esejami filmowymi, czyli rozwijanymi m.in. przez Chrisa Markera czy Haruna Farockiego strumieniami celuloidowej świadomości, w których kluczowa jest forma autorskiej wypowiedzi przeplatającej obrazy i narrację z offu. ,,21 x Nowy Jork” to dokument Piotra Stasika, który przez swoją niekonwencjonalność wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom, ale gdybym miał go jakoś zdefiniować to byłaby to właśnie hybryda wyżej wymienionych elementów.
,,Wielkiemu Jabłku” w obiektywie Polaka z pewnością daleko do pocztówkowej wersji glamour. Reżyser na poszukiwania w swym dokumencie udał się do metra, by tam spotkać swoich tytułowych dwudziestu jeden rozmówców. Jest to wielokulturowa mieszanka, w której narodowości i języki przeplatają się podkreślając stereotyp o nowojorskim kosmopolityzmie.
Wywiady, które pojawiają się w filmie to w zasadzie kilkuzdaniowe wypowiedzi, z których ciężko utkać tak naprawdę jakikolwiek pogłębiony portret miasta i jego mieszkańców. Na przestrzeni raptem 70 minut Stasik stara się skoncentrować zbyt wiele wątków. Z tego chóru koniec końców w pamięć zapadają może dwa czy trzy głosy, zaś reszta nieuchronnie odlatuje niepostrzeżenie w eter. Wielu bohaterów wydaje się dobranych tak arbitralnie, że niejednokrotnie drapałem się po głowie zastanawiając co jest naczelnym celem Stasika. Z czasem okazuje się, że ta skomplikowana mozaika jest po prostu dosyć banalną, ładnie nakręconą sondą uliczną na temat związków i miłości. Choć większość wypowiedzi dotyczy życia seksualnego nowojorczyków, nie sposób nie dojść do konkluzji bardziej oczywistej niż to, że Nowy Jork jest miastem pełnym różnorodności i sprzeczności. Tak, jakbyśmy o tym nigdzie wcześniej nie słyszeli.
Przez nadmierną skrótowość można jednocześnie odnieść wrażenie powierzchowności całego obrazu, gdyż życiorysy poszczególnych bohaterów zostają zredukowane do paru ogólnych bon motów. Nie jest to z pewnością dowód wyjątkowości Nowego Jorku. Problemy jego mieszkańców okazują się uniwersalne: trochę jest tu o prostocie uczuciowej, trochę o lęku przed technologią a trochę o strachu przed samotnością. Czy są to myśli odświeżające? Czy trzeba przelatywać nad Wielką Sadzawką by dojść do takich konkluzji? Czy dowiadujemy się w ten sposób o naszym współczesnym zeitgeiście czegoś więcej? Moim zdaniem bynajmniej.
Być może Stasik nie wybrał się do Nowego Jorku w celu nakręcenia reportażu. Jak sam przyznawał w wywiadach, poszukiwał w Stanach Zjednoczonych ,,transcendencji”. Jednak takie duchowe odczytanie podróży po podziemiach Nowego Jorku wydaje mi się zbyt naciągane. Większość bohaterów ,,21 x Nowy Jork” mówi w gruncie rzeczy o kwestiach prostych i z pewnością odległych od spirytualnych uniesień.
Choć film kręcony był w niemal partyzanckich warunkach reżyserowi udaje się przedstawić go w interesującej formie audiowizualnej. Transowa muzyka Karola Rakowskiego, ciekawy montaż, a także momentami niemal wizyjne sceny zdecydowanie czynią wypowiedź Stasika znacznie bardziej zajmującą. Dzięki tym zabiegom ,,21 x Nowy Jork” wielokrotnie staje się hipnotyczną podróżą przez duszne podbrzusze miasta. Wielokrotnie myślałem wręcz, że nieważne że po drodze Stasika znosi na intelektualne manowce, bo jest to miłe dla oka pogubienie. Jednak z czasem (przypominam, raptem 70 minut!) zacząłem dla tego dzieła tracić cierpliwość. Nie ma tu tak pogłębionego portretu miasta jak choćby w fotograficznym projekcie ,,Humans of New York”. Zamiast tego mamy szybkie przeskakiwanie pomiędzy kadrami, w pogoni za duchowym oświeceniem, które chyba gdzieś po drodze Stasikowi jak i widzowi ucieka.
Ocena: 5/10