Zofia Nałkowska pisała niegdyś „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Do dziś nie tylko historycy zastanawiają się jak w centrum Europy, wydawać by się mogło w centrum cywilizowanego świata doszło do największej w historii zbrodni na ludziach. Zbrodni, której motywem było pochodzenia etniczne i rasowe. O jednym z mniej znanych, a jednocześnie najbardziej dramatycznych epizodów Holokaustu opowiada nominowany właśnie do Oskara film Agnieszki Holland „W ciemności”. Film opowiada historię Leopolda Sochy, prostego i mocno cynicznego kanalarza, który pewnego dnia napotyka w swoim kanale na uciekających Żydów. Jest to dla nich jedyna droga ratunku przed żołnierzami likwidującymi getto. Socha za pomoc w ukryciu żąda pieniędzy. Żydzi nie mając wyboru zgadzają się na jego warunki… Na wstępie muszę powiedzieć, że mam spory kłopot z Agnieszką Holland jako reżyserem. Nie sposób jest jej odmówić warsztatu. Problem pojawia się, gdy niekiedy wyśmienicie nakręcone i zrealizowane sceny trzeba posklejać w jedną fabułę. Holland ewidentnie nie jest typowym storytellerem, a stylistą skoncentrowanym na wizualnej stronie filmów. Historia ukazana w „W ciemności” z kolei aż się prosi o konsekwentne prowadzenie. Tymczasem u Holland ujawniają się jej dość typowe manieryzmu, mające na celu manipulacje widzem, a prowadzące w przypadku tego filmu do rozpadania się fabuły, braku spójności. Szczęśliwie dla reżyserski historia broni się tutaj sama. Losy Żydów, którzy duży kawałek wojny spędzili w kanałach jest wprost niesamowicie poruszająca, szczególnie z tego powodu, że coś tak niesłychanego mogło się wydarzyć naprawdę. Holland umie tej historii nadać nieco ostrzejszy rys, pokazując jak bardzo wojna to okres oparty na tragicznym przypadku, ale też sile woli i przetrwania. Udaje jej się uciec od stereotypizacji, tworzenia rzeczywistości czarno białej. Stylizacja jest w tym bardzo pomocna, a odpowiada za nią w szczególności Jolanta Dylewska, która za swojej niesłychane zdjęcia otrzymała Złotą Żabę Camerimage. Dylewska w swoim obiektywie w niezwykle plastyczny, momentami bardzo realistyczny sposób jak wyglądało życie w kanałach. Jej mroczne, brudne zdjęcia nadają sytuacji większej dramaturgii. Dylewska pozwala sobie też na niuanse co widać np. w ujęciu, w którym Socha pokazuje dziewczynce co się dzieje na powierzchni. Sam bohater jest absolutnie najmocniejszym punktem filmu. Socha to nie obdarzony idealną aparycją Liama Neesona Oskar Schindler. Niebywale pomocna w kreacji tej postaci okazała się niesłychanie plastyczna, zmęczona, żeby nie powiedzieć zakapiorna twarz Roberta Więckiewicza. Jednak to co buduję tę rolę w szczególności to charyzma aktora, który nie stawia proste rozwiązania. Nie spłyca przemiany bohatera, w niezwykle subtelny sposób pokazuje jak Socha zaczyna przyzwyczajać się do Żydów, którymi się opiekuje. Przemiana od traktowania ich jak zwykłych dostarczycieli zarobku, do przyjaciół najlepiej ilustruje genialna ostatnia scena, w której Socha krzyczy z radością do ludzi na ulicy: „Moje Żydy!”. Wielkim wsparciem dla Więckiewicza jest w tym filmie genialna jak zwykle Kinga Preis oraz świetne Agnieszka Grochowska i Julia Kijowska jako ciężarna Chaja. „W ciemności” nie jest rzecz jasna filmem idealnym. Agnieszka Holland momentami pozwala sobie na zbyt łatwe rozwiązania i manipulacje. Jednak zdjęcia i brawurowa kreacja Roberta Więckiewicza pozwalają tej niesłychanej historii zaistnieć na ekranie dużym blaskiem. Bardzo odważny głos w debacie na temat roli Polaków w pomocy Żydom w trakcie drugiej wojny światowej. Janowi Tomasz Grossowi pewnie nie będzie się podobało… Maciej Stasierski