Kino gangsterskie dało X Muzie kilka najważniejszych filmów w historii, żeby wspomnieć chociażby „Ojca Chrzestnego” Francisa Forda Coppoli czy „Chłopców z ferajny” Martina Scorsese – moim zdaniem najwybitniejszy obraz jaki kiedykolwiek pojawił się na kinowym ekranie. „Killing Them Softly” Andrew Dominika, z koszmarnym polskim tytułem „Zabić, jak to łatwo powiedzieć”, stara się nawiązać do gatunku, pozostając jednak filmem bardzo autorskim i nietypowym, gdy się go porówna z filmami Scorsese, Coppoli czy De Palmy. Niestety pozostaje przy tym obrazem na wskroś nieudanym. Pokazywany poza konkursem w Cannes, już wtedy wzbudził wielkie emocje. Dominik opowiada w nim historię napadu na nielegalne centrum hazardu, które prowadzi do straszliwych konsekwencji dla tych, którzy za nim stali. Właściwie przez większość filmu kwestie, kto jest kim i dla kogo pracuje pozostają w dużym niedopowiedzeniu. Nie traktowałbym jednak tego jako zaletę, gdyż nieuważny widz po jakimś czasie zwyczajnie przestaje rozumieć o czym i w jakim kontekście rozmawiają bohaterowie. Jeśli uda mu się utrzymać uwagę przez cały seans, nie czeka go wielka satysfakcja. „Killing Them Softly” jest bowiem przykładem filmu niewykorzystanych szans. Z potencjalnie bardzo interesującego pomysłu na opowiedzenie gangsterskiej historii w stylu swoistego patrzenia za kulisy „przedstawienia”, nie udaje się wycisnąć Dominikowi właściwie nic interesującego. Ledwie półtoragodzinny seans niemal od samego początku pozostaje bardzo męczący, chwilami wręcz nieznośnie przegadany, w całości niesatysfakcjonujący. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na właściwie brak jakiejkolwiek fabularnej spójności. Mamy tutaj nagromadzenie porwanych wątków, bardzo nierównych epizodów pozbawionych konia napędowego – zarówno w postaci interesujących bohaterów, w których „Killing Them Softly” jest bardzo ubogie, jak i ciekawych wydarzeń. Ze względu na blado nakreślonych bohaterów, ich los nas interesuje co najwyżej średnio, co absolutnie nie pomaga w zaangażowaniu się w historie. Nie byłoby to wielkim problemem, gdyby Dominik był tak sprawnym opowiadaczem i wizualnym estetą, jak na przykład Nicolas Winding Refn w „Drivie” – filmie fabularnie nieszczególnie frapującym, nadrabiającym jednak wszystkie te słabości tempem reżyserii i styl pokazywania obrazu. Niestety Dominikowi tej sprawności brakuje, przez co „Killing Them Soflty” jest filmem wizualnie niekonsekwentnym, wpadającym z konwencji w konwencję, z jednej strony brudnym i bardzo realistycznym, z drugiej z kilkoma scenami wizualnie kompletnie odstającymi od całości (bohaterowie biorący narkotyki, scena śmierci jednej z postaci). Jest też to film dość w przeciętny sposób opowiedziany, w którym nie widać za bardzo mocnego śladu reżysera – czegoś co wydaje się obligatoryjne, przy tak wątle zarysowanej fabule, opartej na chwilami ciągnących się w nieskończoność dialogach. Mamy w „Killing Them Softly” dodatkowo bardzo nieudany zabieg wpisania wydarzeń w pewną określoną sytuację polityczną, konkretnie kryzysu gospodarczego lat 2007-2008. Niestety ten background wprowadzony w postaci przemówień Obamy i Busha jest nachalny, wyjątkowo nieprzekonujący, bardzo sztucznie narzucony. Jedyne co ratuje, a i tutaj nie w całości, ten film od całkowitej porażki jest aktorstwo. Brad Pitt udowadnia po raz wtóry, że z każdą, nawet najsłabiej napisaną rolą jest w stanie sobie poradzić. Tutaj jest brawurowy w roli egzekutora bez skrupułów. Jeszcze lepszy jest grający zmęczonego życiem i obowiązkami zabójcę James Gandolfini, którego dwie sceny są jedynymi momentami, w którym „Killing Them Softly” spogląda na siebie z dystansu. Niestety poza tym film traktuje siebie wyjątkowo serio, co jest jego dodatkowym problemem. Warto wskazać także na jak zwykle znakomitego Richarda Jenkinsa, który potrafi zaistnieć w małej roli w sumie nie wiadomo kogo. Wygląda na to, że dystrybutor specjalnie „nagrodził” film Andrew Dominika najgorzej przetłumaczonym tytułem tego roku. Chciał nam w ten sposób przekazać, czego możemy się spodziewać po spotkaniu z „Killing Them Softly” – wielkiego rozczarowania! FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA NOWE HORYZONTY Maciej Stasierski