Nie sądzę, żebym była feministką. Na pewno nie. Według definicji polskich forów internetowych feministka to bardzo gniewna lesbijka, która sama nie wie czego chce, ale jest gotowa bić się o to na pięści. Zaniedbana kosmetycznie i erotycznie. Przebadałam się pod każdym względem – wynik negatywny. Ale czuję, że coś mi jednak dolega. Źle sypiam po obejrzeniu polskiego serialu, czy reklam. Mam alergię na rozmowy o wyższości podgrzewanej zalotki nad tradycyjną. Im jestem starsza, tym bardziej nasilają się stany lękowe w obliczu egzystencjalnych pytań społeczeństwa: „A co ty zrobiłaś dziś dla siebie, aby lepiej realizować się w roli kobiety?” Przebadałam się ponownie. Chyba jestem człowiekistką… Nie brzmi jak wyrok, ale są tacy, którzy uważają, że muszę się leczyć. Cierpię na chroniczne przestrzeganie praw człowieka. Zwłaszcza do wolności myśli. Patrzę na wizerunek swojego gatunku w mediach, i wydaje się, że o wiele bardziej respektowane jest moje prawo do zachowania szczupłej sylwetki. Mam też prawo się nie starzeć i modnie ubierać. Fajnie. Szkoda, że równie głośno, nie mówi się o moim prawie do zostania sławnym naukowcem, czy politykiem. Może dlatego, że takie prawa o wiele ładniej brzmią odmienione w rodzaju męskim? Wątpię, żeby to była wina gramatyki. Co z tą wolnością myśli? A tak, „myślę, więc jestem”. A że myślę dużo, to jest mnie więcej. O czym myślą kobiety? Według dedykowanych im mediów, myślą już o trendach na wiosnę. Kogo obchodzą trendy na wiosnę ręka do góry… Mnie nie. Obchodzi mnie kryzys na Cyprze i wybory we Włoszech, propaganda w Stanach Zjednoczonych i nowy spektakl na podstawie książki Masłowskiej. Żeby się odmóżdżyć gram w Simsy, maluję bohomazy i piję piwo z przyjaciółmi. Marna ze mnie intelektualistka, ale żeby zaraz „trendy na wiosnę”? Jeżeli obywatelka ma ochotę poczytać o czymś istotnym dla świata, musi odrobinę zboczyć z sektora „prasa kobieca” i przeszukać sektor „prasa dla ludzi”. Bo kobieta i człowiek to nie zawsze to samo. Kto czytał „W pustyni i w puszczy” ten wie. Dlaczego nie ma więc praw kobiet? Bo po co? Przecież mają całkiem spoko. Jako kobieta mam prawo nie pracować i nikt nie zarzuci mi życiowej porażki. Mam prawo zostać w domu z dziećmi i budować z nimi więź poprzez gotowanie im jedzenia. Mam prawo być piękna, słaba, nie znać się na wszystkim, nie być najlepsza w tym co robię. Mam prawo nie mieć odwagi i nie dawać z siebie wszystkiego. Super prawa! Bardzo wspierają rozwój naszego społeczeństwa i cywilizacji. Ale jako człowiekistka – chora kobieta, życzyłabym sobie więcej praw. Justyna Dzikowska