Czasy patriarchalne się skończyły. Ma to też bezpośrednie przełożenie na muzykę. Ostatnio mam wrażenie, że to głównie kobiety wyznaczają nowe trendy, a gatunki wcześniej zdominowane praktycznie w całości przez mężczyzn są stopniowe zagarniane przez płeć piękną. Oczywiście wszyscy znamy takie postaci jak Beyoncé, M.I.A., czy – największa zwyciężczyni tegorocznych Grammy – Adele, które miały (i wciąż mają) olbrzymi wkład w kształtowanie muzyki 21. wieku. Jednak tym razem chciałbym skupić się na tych mniej znanych artystkach, które dopiero mogą namieszać w muzycznym świecie.
- ABRA
Jako pierwszą przedstawiam wam wschodzącą gwiazdę współczesnego darkwave r&b z Atlanty. Jej kariera zaczęła się od wrzucania akustycznych coverów na YouTube, ale rozpędu nabrała dopiero, gdy do współpracy zaprosił ją Father, czyli raper z Atlanty i założyciel Awful Records. Abra wstąpiła w szeregi wytwórni, co umożliwiło jej stworzenie debiutanckiej epki BLQ Velvet. Od tego czasu nagrała już 2 kolejne albumy Rose i Princess. Wszystkie zostały w całości zrobione samodzielnie przez Abrę – od tekstów, przez muzykę, aż po nagrywanie i mastering. Przez to czasami słychać pewne niedoskonałości, np. zbyt głośny wokal w porównaniu do podkładu, lub nie do końca czysto nagrany głos. Jednak nie przeszkadza to w odbiorze, a wręcz nadaje jej muzyce charakteru. Darkwave Duchess – jak jest też nazywana – opiera swoje utwory na głębokim basie, do którego dopiero później dokłada linię melodyczną i wymyśla tekst. Dużo jest przez to w jej muzyce mroku i tajemniczości, która z pewnością was zaintryguje.
- Willow Smith
Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Willow to córka Willa Smitha i tak jak tato postanowiła zajmować się muzyką. Jednak – z całym szacunkiem dla twórcy „Miami” – jest o wiele bardziej utalentowana i w odróżnieniu od ojca wybrała bardziej soulowy kierunek. Swoją obecność na scenie muzycznej zaznaczyła już w wieku 10 lat utworem Whip my hair, który zajął 11. miejsce na liście Billboard Hot 100. Komercyjnie był to wielki sukces, ale niestety ucierpiała na tym warstwa artystyczna. Po drodze przydarzyło jej się jeszcze kilka niezbyt udanych kawałków, jednak biorąc pod uwagę jej wiek myślę, że możemy puścić to w niepamięć. Obecnie Willow ma 16 lat, czyli wciąż niewiele, a mimo to muzyczną dojrzałością przerasta wielu starszych od niej artystów. Gdy pierwszy raz usłyszałem Female energy moja wizja wokalistki była bardziej zbliżona do dorosłej kobiety, która swoje przeżyła i swoje wie, niż do nastolatki, która jest w wieku gimnazjalnym. Chylę czoła jej talentowi i życzę dalszego pomyślnego rozwoju.
https://www.youtube.com/watch?v=WQp9lnDf3GA
- Princess Nokia
„Who that is, hoe? That girl is a tomboy!” – tymi słowami w kawałku Tomboy Destiny Frasqueri a.k.a. Princess Nokia dokonuje autoprezentacji. Destiny jest feministyczną raperką wywodzącą się z Harlemu, czyli dzielnicy Nowego Jorku powszechnie uważanej za getto, ale też centrum rozwoju kultury afroamerykanów. Na początku swojej kariery więcej śpiewała niż rapowała, a jej muzyka była inspirowana grami komputerowymi i anime. Obecnie zapuściła swoje korzenie głęboko w kulturę hip-hop i zajmuje się stricte rapem. W swoich tekstach często odwołuje się do swoich afrykańskich i portorykańskich korzeni, ale jednocześnie nie zapomina o Nowym Jorku, w którym się wychowała. Harlem wydał na świat już wielu znakomitych artystów i Princess Nokia jest jego kolejnym zdolnym dzieckiem.
- Tinashe
Tak wiem, Tinashe przecież już jest sławna, a miało być o tych mniej znanych, ale większość z was pewnie zna ją od strony takich kawałków jak Superlove albo nieszczęsne Player. Tym razem jednak chciałbym poprosić was o wymazanie na chwilę z pamięci tych nieporozumień i skupić waszą uwagę na ogóle jej twórczości, a nie na tych pojedynczych wpadkach. Tinashe jest obecnie najpoważniejszą pretendentką do przejęcia pałeczki królowej r&b po Beyoncé. Ma wszystko czego gwiazda tego pokroju potrzebuje : jest utalentowana, potrafi tańczyć, dobrze się na nią patrzy i ma świetne wyczucie w robieniu hitów. Przykro to mówić, ale jej największą przeszkodą w osiągnieciu sukcesu może być to, że jej muzyka jest czasami zbyt ambitna. To co robi Tinashe – zwłaszcza na najnowszej płycie Nightride – można nazwać mrocznym alternatywnym r&b, które momentami ociera się o rap, ale często wpada w wręcz balladowe brzmienie. Liczę na to, że uda jej się w końcu przebić do muzycznej czołówki i za jakiś czas zobaczymy jej nazwisko wśród nominowanych do Grammy lub innej znaczącej nagrody.
Błażej Grabowski