Lana del Rey to postać estradowa, o której w zasadzie ciężko zapomnieć. Kobieta o niebanalnej urodzie, wyjątkowo przyjaznym nastawieniu do swoich fanów i, chciałoby się powiedzieć, równie wyjątkowym talencie, ale czy na pewno?
Nigdy nie byłam fanką indie rocka, kwiatów we włosach czy nostalgicznych tekstów, ale w końcu jestem kobietą, i popłakać do poduszki przy – jak to mówią mężczyźni – ,,wyjcach” też mi się zdarza. Właśnie tym jest dla mnie Lana – nie tyle niezwykłym głosem, ile kwintesencją kobiecości, którą wytwarza wokół siebie niesamowitą aurę sceniczną.
Mimo zupełnie innych upodobań muzycznych, z lekko skrywanym zaabsorbowaniem czekałam na kolejną, chociaż drobną zapowiedź następnych poczynań artystki. Moja ciekawość nie została szybko zaspokojona. Od ostatniego albumu wydanego przez piosenkarkę (Honeymoon) minęły dwa lata, aż tu nagle na Facebook’owej tablicy mignął mi zupełnie nieznajomy tytuł Love. Klikam, siadam przed ekranem laptopa i daję się pochłonąć starej, dobrej, poczciwej Lanie, bo takie stwierdzenie jako pierwsze nasuwa mi się na myśl po przesłuchaniu początkowych kilkunastu sekund nowego utworu.
Z jednej strony moim priorytetem w ocenach muzycznych jest kwestia niezmienności artystycznych, z drugiej jednak zawsze z tyłu głowy pojawia się jakaś drobna chęć nowatorstwa, świeżości – czegoś, co zrobi wrażenie na znudzonym już zimowym nastroju. Niestety, albo może i stety (niepotrzebne skreślić) Lana i tym razem daje nam znać, że w nowej płycie nie planuje wyjść poza swoją strefę komfortu. Skądinąd, akurat w tym przypadku ta monotonia wpływa pozytywnie na kreowanie jej postaci. W końcu ile razy łapiemy się na tym, że nawet jako bierni słuchacze nie mamy ani krzty problemu z rozpoznaniem piosenek Del Rey. Jest artystką bardzo określoną, i to przynosi jej sławę.
Love to kawałek o widocznie ważnej dla piosenkarki istocie miłości, któremu towarzyszy bardzo klimatyczny teledysk będący mieszanką stylu lat 70, 90, a momentami nawet i współczesnych (nota bene wideo definitywnie skradło moje serce).
Jak najtrafniej podsumować zapowiedź artystki?
Drodzy fani, poczciwa Lana znów wraca na salony!
Ula Janowska