Z siedzeniami w tramwaju czy autobusie zawsze jest problem. Dlatego zazwyczaj staram się trzymać od nich z daleka.
Mam co najmniej cztery powody, żeby tak robić.
Po pierwsze, kiedy oddaję miejsce komuś starszemu, nie zawsze ten ktoś dziękuje. To nie jest oczywiście powód do obrażania. Ale – jeśli ludzie starsi na ogół twierdzą (czasem przyznają to specjalnie głośno podczas jazdy), że młodzież jest niekulturalna i powinna ustępować, to tym bardziej starsi powinni wykazać się tą odrobiną uprzejmości, a nie zachowywać się, jakbym im zrobił krzywdę w ogóle myśląc o siadaniu. Skoro wstaję i odstępuję swoje miejsce (za które płacę biletem), to chciałbym chociaż dostać to małe „dziękuję”, a nie minę Anny Jagiellonki z obrazu Marcina Kobera.
Jest też przeciwny biegun i zarazem drugi powód, dla którego nie lubię siadać w tramwaju – kiedy ustępuję, nie każdy chce siadać. To jest bardzo denerwujące i charakterystyczne dla osób, które są – w przeciwieństwie do wyniosłych babć i dziadków – zbyt nieśmiałe. „Ja tylko chwilę jadę” – odpowiada na odstąpienie miejsca ktoś starszy. I w porządku – jeśli rzeczywiście jedzie jeden przystanek, to czasem nie ma sensu siadać. Ale jeśli taka osoba mówi, że jedzie tylko kawałeczek, a później okazuje się, że kawałeczek w jej skali równy jest pięciu przystankom, to niedobrze. Dla młodego człowieka może to być irytujące – zabiera mu się trochę radości ze zrobienia czegoś dobrego, a poza tym ciągłe wstawanie i siadanie bywa uciążliwe.
Trzecia przyczyna, dla której wolę stać: jeśli muszę siedzieć, bo jestem np. chory i osłabiony, to nie mogę znieść presji starszych stojących osób. Teoretycznie mam powód, żeby nie ustępować, ale wytrzymać spojrzenie staruszek, to jak oprzeć się bazyliszkowi.
W końcu czwarty powód – stojąc, np. z tyłu tramwaju/autobusu, można lepiej obserwować to, co się dzieje i mieć przy tym niezły ubaw. No bo kto nie czerpie przyjemności z przyglądania się babciom-taranom, które ledwo wszedłszy do wagonu obracają głową na wszystkie strony, próbując zlokalizować wolne miejsce albo niepewnie wyglądającego młodziana, który ugnie się pod presją? Nie wspominając o głośnych rozmowach starszych ludzi, według których, to już nie te czasy, młodzież nie ta, ceny nie te, ogólnie – coraz gorzej.
Ciekawe, czy zdają sobie sprawę, że oni również to „gorzej” tworzą.
Paweł Wojciechowski