Nick Park to angielski twórca, którego zna większość osób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wystarczy jednak inaczej sformułować pytanie i zapytać, czy jest ktoś, kto nie kojarzy plastelinowych postaci Wallace’a i Gromita. Nie sposób zapomnieć o innej animacji z dzieciństwa – szalonych Uciekających kurczakach, do których warto powrócić po latach. Pojawienie się zatem informacji o kolejnym filmie Nicka Parka, wzbudziło spore zainteresowanie, choć ostatecznie tłumów do kin nie przyciągnęło. Zwiastun zapowiadał kolejną produkcję w dobrze znanym stylu Anglika, tj. plastelinowym świecie, co niewątpliwie pozwala złapać oddech od dzieł tworzonych poprzez pracę specjalistów od efektów specjalnych. Czy dzieło Parka podbije serca publiczności?
Jaskiniowiec osadzony został w historycznej epoce kamienia łupanego, której przyjdzie zmierzyć się z nadejściem brązu. Sama warstwa fabuła nie jest szczególnie zawiła – główny bohater musi zmierzyć się z nadchodzącym zagrożeniem, a zakończenie dość łatwo można przewidzieć. O dziwo, znaczna część akcji skupia się na piłce nożnej, co pozwala trochę uwspółcześnić przedstawiane wydarzenia. Dużym atutem filmu angielskiego twórcy jest skonstruowanie historii w taki sposób, aby mogła zaspokoić oczekiwania młodszych widzów, ale również i znacznie starszych odbiorców. Jaskiniowiec obfituje w humor oraz naprawdę trafne żarty, choć, trochę spojlerując, osobiście uważam, iż wielkim oszustwem było na potrzeby zwiastuna wymyślić świetny dialog dotyczący korporacji, a potem w filmie zastosować już pierwotny wywód. Niemniej jednak animacja Parka dostarcza sporej rozrywki, a z uwagi na wartką fabułę teoretycznie nudzić się nie można – szkoda tylko, że jest ona na tyle klarowna oraz przewidywalna. Trudno również wytłumaczyć, dlaczego twórca nie chciał bardziej zagłębić się w kwestiach historycznych, bowiem tym jego produkcja mogłaby się na tle pozostałych zdecydowanie wyróżnić. Tym czasem otrzymaliśmy dzieło wychwalające piłkę nożną, pracę zespołową oraz chęć spełnienia swych marzeń – czas nie odgrywa żadnej roli, choć uniwersalizm nie wydaje się być tym razem zaletą. Co innego miałoby łączyć epoki, jeśli nie piłka nożna?
Zaletą jest za to sposób animacji, o którym prawdopodobnie zdążyliśmy już zapomnieć w świecie efektów specjalnych – przypominająca dobre czasy dzieciństwa, nie emanująca ani dziwnie wyglądającymi obrazami 3D, ani nie starająca się na siłę przypominać otaczającej nas rzeczywistości. Żywi, kolorowi bohaterowie (wystarczy wspomnieć uroczego warchlaka) trochę może zbyt niezdarni oraz po drugiej stronie czarny charakter, który wywołuje więcej śmiechu niż strachu składają się na typ animacji, do której Nick Park zdążył nas przez lata przyzwyczaić oraz którą kupujemy bez zastanowienia. Jednak, nauczeni produkcjami, choćby Disneya, od fabuły i sposobu kreacji postaciami wymagamy coraz więcej, a co za tym idzie, pomimo że Jaskiniowiec wzbudza same sympatyczne emocje, to po seansie pozostaje spory niedosyt.
Ocena: 6/10