Sekcja kinowa festiwalu Brave nosi podtytuł Forbidden Cinema, kino zakazane. Słowo zakaz jest z resztą kluczowe dla irańskiej produkcji „Teheran Tabu”. Dlaczego zdecydowałem się na seans ukazujący realia przesiąkniętej reżimem stolicy? Powód jest prosty. Technika rotoskopowa, w której został on zrealizowany, stała się dla mnie bardzo pociągająca odkąd pierwszy raz zetknąłem się z moim – jak dotąd – ulubionym dziełem X muzy, filmem „Przez ciemne zwierciadło”.
W wyniku rewolucji islamskiej w 1979 roku Iran stanął w obliczu reżimu religijnego. Choć jest on republiką (islamską) i posiada konstytucję, to religia odgrywa w tym państwie bardzo znaczącą rolę jako narzędzie kontroli. Film reżysera Aliego Soozandeha, Irańczyka żyjącego w Niemczech, jest skrojony pod widza europejskiego. Obnaża ludzie grzechy: uzależnienie od narkotyków, prostytucję, aborcję, nadużycia władzy i patologie rodzinne ukryte pod płaszczem szczęśliwej familii. Można powiedzieć, że nie jest to nic nadzwyczajnego. Niemniej celem Soozandeha jest uzmysłowienie, jak ciężkie są to wykroczenia w świetle reżimu, a także, jak mocno (albo: czy w ogóle?) Irańczycy przestrzegają wyznaczonych zakazów.
Oś fabularna filmu ukazuje sylwetki kilku bohaterów. Spotykamy między innymi Pari – matkę niemego, kilkuletniego chłopca, która zarabia na życie, sprzedając własne ciało. Od lat bezskutecznie stara się o rozwód z mężem narkomanem. Kolejny bohater, Babak, to niezależny muzyk. Wpada w tarapaty po przygodnym seksie w zakazanym klubie. Poznamy również pewną irańską rodzinę, w której każdy „ma coś za uszami”.
Reżyser żongluje poszczególnymi wątkami tak, że przecinają się one w szczególnie niefortunnych momentach dla bohaterów. Tworzą kolektyw życiowych problemów. Choć wydawać by się mogło, że kultura Iranu dalece odbiega od europejskiej, nie zmienia to faktu, że ludzie z każdego zakątka świata mają na sumieniu podobne występki.
Dobór techniki, w jakiej film został wyrpodukowany jest nieprzypadkowy. W projektach czy to filmowych, czy telewizyjnych Ali Soozandeh był odpowiedzialny za animację. Rotoskopia nie jest częstym zabiegiem dla produkcji przeznaczonych na duży ekran, jednak „Teheran Tabu” wypada w niej nieźle. Widz wie, że wykorzystane są dwie płaszczyzny – prawdziwi aktorzy oraz warstwa animacji. Podobnie jest z bohaterami filmu, ponieważ mają oni dwa oblicza. Publicznie są poprawnymi obywatelami żyjącymi według reguł reżimu, jednak prywatnie, w węższym gronie wykazują ludzkie słabości.
Forbidden Cinema w swojej formie przypomina mi inny odbywający się we Wrocławiu (a także w innych polskich miastach) festiwal, mianowicie Docs Against Gravity. Jest to kino często szorstkie i niewygodne, zdecydowanie nie należące do mainstreamu. Jest zarazem bardzo pouczające oraz dając widzowi nowy punkt widzenia. „Teheran Tabu” zdaje się pytać o kondycję społeczeństwa, które przedstawia.
Wszystkie bilety na seans zostały wyprzedane ekspresowo. Po projekcji filmu miała miejsce dyskusja z udziałem Mahana Charmshira z Uniwersytetu Warszawskiego, komentatora w Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie, oraz Jakuba Wydrzyńskiego, kulturoznawcy, doktoranta Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obaj specjalizują się w kulturze irańskiej. Charmshir w przystępny sposób przedstawił kontekst, w którym osadzony jest film. Podzielił się też anegdotami oraz wyjaśnił, co w Iranie nadal pozostaje tematem tabu (aborcja), a co jest już pobłażliwej traktowane przez tamtejsze społeczeństwo (kwestia dziewictwa kobiet). Spotkanie poprowadził Błażej Hrapkowicz.