Amerykańskich aktorów bez znacznego reżyserskiego szlifu coraz częściej ciągnie na pełen powabu stołek dyrygenta filmu. Czy to tylko chwilowy zryw, a może długofalowy trend? Jestem ciekaw, co z tego wyniknie. Nie tak dawno przecież w Polsce ukazał się debiut Paula Dano W krainie wielkiego nieba, który został bardzo dobrze przyjęty przez krytyków (100% pozytywnych recenzji robi wrażenie). Także ze swojsko brzmiącym nazwiskiem John Krasinski stworzył „nowofalowy” horror Ciche miejsce. Tym razem z wyzwaniami reżysera zmierzył się Chiwetel Ejiofor, osadzając O chłopcu, który ujarzmił wiatr w afrykańskich realiach.
Niecałe dwie godziny seansu spędzimy w ubogim kraju na wschodzie kontynentu – w Malawi. Zważywszy, że jego gospodarka niemal w całości opiera się na rolnictwie, możemy sobie uzmysłowić, jak zbawienne lub druzgocące mogą być kaprysy pogody. Wie o tym ojciec tytułowego bohatera, Trywell (także Ejiofor). Początek fabuły to smutny punkt zwrotny w życiu mieszkańców wioski, ponieważ umiera ich wódz. Jak się okaże, to tylko początek nieszczęść. Nadspodziewanie intensywna pora deszczowa zostanie wyparta przez wydłużający się okres suszy, przez co niepokój i widmo głodu niebezpiecznie zawisną nad lokalną ludnością.
Ambicją Trywella jest posłanie swoich dzieci do szkoły. Edukacja w Afryce jest jednak płatna, więc istotnym jest, aby umiejętnie zarządzać swoją działką roli. Głowie rodziny udaje się opłacić część czesnego, dzięki czemu jego syn, a zarazem tytułowy bohater William, może przynajmniej chwilowo uczęszczać do szkoły. William to nastolatek z głową pełną pomysłów. Majsterkowanie i szukanie części zamiennych na wysypisku to jego hobby. Głód wiedzy, jaki wykazuje jest imponujący. Jego historia pokazuje, jak codzienne problemy tej ludności mogą podciąć skrzydła.
Na uwagę zasługuje relacja ojciec-syn. Wokół tych bohaterów skupia się główna oś fabularna. Biorąc pod uwagę rolę ojca przywdziewającego szaty niemal patriarchy, można wyobrazić sobie jak umniejszoną rolę musi przyjąć potomstwo. Jednak cierpliwość, dążenie do celu i wiara w siebie młodego Williama jest tak duża, że niejeden trener personalny, chciałby osiągnąć taki wynik z swoimi klientami. Zapał, z jakim ten młody człowiek dąży nie tylko do zdobycia wiedzy, ale przekucia jej w czyn powinien być wręcz punktem zazdrości wśród rówieśników.
Eijofor dzięki podpatrywaniu niejednego klasowego reżysera, w nowej roli spisuje się dobrze, jednak ostateczny wydźwięk dzieła nie będzie nam kołatał w głowie przez kolejne dni. Zaangażowanie licznych naturszczyków wypada pozytywnie. Może nie tak dobrze jak w Florida Project, ale nie można powiedzieć, że mają oni destrukcyjny wpływ na finalny efekt. Idee przekazywane w fabule są jak najbardziej słuszne, ale jako film „ku pokrzepieniu serc” nie zostanie na długo zapamiętany. Jednak dla netfliksowych widzów spragnionych zgłębienia tej opartej na faktach historii, przypomnę, że scenariusz O chłopcu, który ujarzmił wiatr ma swój początek w książce Williama Kamkwambe i Bryana Mealera o tym samym tytule.
Ocena: 6/10