Spektakl „Wszystkim Zygmuntom między oczy!!!” jest najnowszą produkcją Teatru Polskiego, którą możemy zobaczyć w „Scenie na Świebodzkim”. Została ona zrealizowana na podstawie powieści Mariusza Sieniewicza „Czwarte niebo”, nominowanej do Nagrody Literackiej NIKE, a także Paszportu „Polityki”.
Przedstawienie w reżyserii Marka Fiedora swoją premierę przeżywało 31 marca br. Od tego czasu z równą siłą szokowało, oburzało, skłaniało do przemyśleń i bawiło. Dla jednych spektakl ten może się wydawać oddany z nazbyt naturalistyczną dokładnością, jednak według mnie wszystkie elementy – budując lekko psychodeliczną całość – składają się na niezwykle ciekawy sposób ukazania polskiej prowincji trawionej nudą i apatią. Odejście od tradycyjnego języka teatru oraz wykorzystanie różnego rodzaju używek kontrastuje z powszechnym przekonaniem, iż teatr powinien być miejscem „wyższej” kultury. Wszystkie te czynniki stanowią jednakże znakomite dopełnienie ciekawej i kreatywnej scenografii, wykonanej przez Jana Kozikowskiego. Za jej pomocą widzowie przenoszą się do olsztyńskiej dzielnicy Zatorze, gdzie już na samym początku zostają żywcem zakopani w grobie jednego z trzech tamtejszych cmentarzy. Z tej perspektywy mogą się oni przyglądać niejednokrotnie groteskowym sytuacjom, dopełnionym muzyką opracowaną przez Tomasza Hyneka.
Ciekawym rozwiązaniem okazało się wykorzystanie powierzchni przeznaczonej dla widowni, jako przestrzeni rozgrywanych zdarzeń. Scena castingu jest zatem niewątpliwie jedną z najatrakcyjniejszych pod względem, zarówno gry aktorskiej, jak i zaangażowania widzów. Kolejnym wartym uwagi aspektem scenografii jest jej wielowymiarowość uzyskana poprzez wykreowanie na deskach teatru bocznicy kolejowej. Trzy pary torów z umieszczonymi na nich trzema platformami umożliwiają ciągłe przemiany i nieustający nań ruch, zaś wznoszące się w centralnym punkcie rusztowanie pozwala głównym bohaterom przenoszenie się na „wyższy poziom”, skąd doskonale widać wszelkie działania pozostałej części społeczności. Staje się to więc doskonałym miejscem do przemyśleń, snucia rozważań filozoficznych oraz walki z własnymi demonami. W tej onirycznej scenografii ukazują się nam sylwetki postaci zagubionych gdzieś między chęcią odmienienia swego dotychczasowego życia, a obawami przed zmianami. Przedstawienie Marka Fiedora „stawia pytania o kondycję duchową społeczeństwa po przemianach 1989 roku, ale przede wszystkim o udział młodego pokolenia w budowaniu rzeczywistości, o wybór postaw, o wykorzystanie wolności, która miała być niebem, ale może zmienić się w piekło.”
Gra aktorów, choć „nie rzuca na kolana”, to jednak pozostawia widzów w stanie ogólnej satysfakcji. Pomimo iż zawiodłam się na dwójce głównych bohaterów, Adamie Szczyszczaju i Kindze Preis, to uznanie jak najbardziej należy się odtwórcy roli Bociana – Wojciechowi Mecwaldowskiemu. Stworzył on barwną kreacje, niechybnie będącą jedną z najciekawszych tego wieczoru. Nie odgrywając pierwszoplanowej roli, skupiał na sobie uwagę widzów za każdym razem, gdy pojawiał się na scenie. Zaś podczas rozmowy Bociana z Zygmuntem (w tej roli Adam Szczyszczaj), Mecwaldowski błyszczał rozbawiając publiczność do łez swoimi błyskotliwymi wypowiedziami oraz kunsztem aktorskim.
Wyjątkowo długi, trawiący 180 min. spektakl został rozdzielony tylko jedną przerwą, w wyniku czego ostatnie sceny mogą skupiać mniejszą uwagę widzów. Zmęczeni trzygodzinnym siedzeniem w tej samej pozycji zaczynają zastanawiać się kiedy wreszcie będą mogli wstać. Jednak „Wszystkim Zygmuntom między oczy!!!” jest niewątpliwie wartą obejrzenia produkcją, którą serdecznie polecam wszystkim osobom, które chcą być świadkami nieprzeciętnej interakcji widza i aktora.